Wpis który komentujesz: | Czas powrotów.... Gdyby się ktoś zastanawiał, nie udało mi się zapracować na śmierć :) Nieliczni być może widzieli jakiś ślad mojego życia, bo bląkałam im się czasami po stronkach. Przyznaję bez bicia, tęskniłam... W końcu komu się wygadać jak nie wam? :) Z newsów. Moją główną czynnością od kilkunastu dni jest hodowanie sobie odcisków na pupie. Nieszczęsna desperatka, nieboże, sierota niepotrafiąca chodzić, czyli ja we własnej osobie, skręciła sobie nóżkę... Nóżkę prawą. Powiem tak. Kurewsko bolało, gips jeszcze bardziej kurewsko przeszkadza, ale najbardziej kurewskie to było jednak upokorzenie... Otóż, usiłując w pięnym stylu zrobić wielkie wejście do mieszkania znajomego (notabene mojego instruktora z kursu na prawo jazdy - zajefajny człowiek, jak teraz młodzież mówi), dodam, że pierwszy raz goszcząc w Jego skromnych progach, w ostatniej chwili zamieniłam to jednak na wejście smoka.. potykając się w samym progu. Gruchnęło, chrupnęlo... i na tym plany miłego spotkania się skończyły... Wieczór spędziłam rozmrażając moim gospodarzom wszystkie mrożonki, które dzielnie służyły mi za okłady na opuchniętą jak bania kostkę i pijąc wino z dziewczyną instruktora... Po połowie butelki ból był nawet jakby mniejszy... W każdym razie teraz siedzę na pupie i się nudzę ogromnie. Z tytana pracy, pędzącego z jednej do drugiej, zahaczając jeszcze o jazdę, nagle robie.. NIC... To boli.. naprawde.... Mam zdecydowanie za dużo czasu na myślenie.. wspominanie.... za dużo.... Nie wie ktoś przypadkiem jak fizycznie zbliżyć Polske i Hiszpanię? Tak do tysiąca kilometrów chociaż... 22 września... To dzień, któego chyba nigdy nie zapomnę... Od ponad dwóch lat gdzieś daleko, chociaż zawsze blisko miałam przyjaciela. Wirtualnego... Zapukał do mnie któregoś wieczorku na tlenie. To był jeden z pierwszych dni jak zainstalowałam ten komunikator, miałam zaznaczone, że mam kamerke, mikrofon i pisało do mnie mnóstwo świrów pytając czy pokaże im cycki. Szlak mnie już właśnie trafiał jak pojawiło się okienko od kogoś nieznajomego z pytaniem: molesto? Szlak mnie trafił, zbeształam go, zwyzywałam od najgorszych.... milczal.. a ja spojrzałam w wizytówkę i zobaczyłam.. hiszpania... wrzuciłam w słownik a tam tłumaczenie.. : przeszkadzam? I tak zaczęła się nasza znajomość... Szymon grzecznie zapytał cy nie przeszkadza, zaczęliśmy rozmawiać, okazało się,że świetnie się dogadujemy, włączyliśmy kamerki i zobaczyłam Jego uśmiech. Od tamego czasu zawsze gdzieś tam był. Wysłuchiwał jak było mi źle, przytulał i służył mankietem, cieszył się z moich radości, trzymał kciuki jak się zakochiwałam, mówił, że ślicznie wyglądam nawet jak becze, mam śpiochy w oczach albo wałki na głowie. Po prostu był i to było oczywiste. Znał chyba wszystkie moje tajemnice... Przez ostatnie kilka miesięcy zbliżyliśmy się do siebie. Rozmawialiśmy coraz częściej, wymienialiśmy smski. Takie o wszystkim i o niczym. Ktoregoś dnia powiedział, że planuje urlop i jedzie do Polski, że musi coś załatwić, kupić i może uda mu się do mnie wpaść. Przejęłam się tym bardzo.. wystraszyłam... bałam się... że się rozczaruje... asekuracyjnie wolałam, żeby nasza znajomość miała taki wymiar.. Po paru dniach zadzwonił... że jest... czy chcę się spotkać i pójść na kawę.. śmiał się z moich lęków.. mówił, że musi mnie chociaż na 10 minut zobaczyć... chociaż musiał przejechać z drugiego końca Polski... Czwartek.... 9 rano.. piękne słonko... cudowny dzień... i Jego uśmiech, objęcie ramion, śmiech i nieśmiały buziak w policzek. Poczułam się tak... bezpiecznie... zwyczajnie... radośnie... to było takie naruralne, że jest obok... że spacerujemy, uśmiechamy się, zajadamy pierogami, których nie jadł od 10 lat...Spędzilismy z sobą cały dzień... i wieczór... i noc... PO godzinach męczących spacerów dotarliśmy do hotelu... On zaśmiał się, że teraz to chyba powinien się zacząć do mnie dobierać. Roześmiałam się, że w żadnym wypadku:) Usiedliśmy na łóżeczku, zaczeliśmy rozmawiać o wszystkim.. o dzieciństwie, o Jego tęsknocie za Polską, o nieudanych związkach, przygodnych znajomościach, o Jego kryminalnej przeszłości w Polsce i kolegium za jazde bez prawa jazdy w wieku 15 lat, o tym jakim był urwisem, o tym jak ja bałam się pająków... Nagle zdałam sobie sprawę, że leżę wtulona w Niego, ze On głaszcze mnie po włosach, ja słucham głosu Jego serca.... i że nigdy z nikim nie czułam się tak dobrze.. tak zwyczajnie... Po paru godzinach tulenia się, miziania, dotykania.. coraz mniej nieśmiałego, uśmiechów i westchnień... masażu mojego karku... w końcu odważyłam się na pocałunek.. spierzchnietymi ustami.. z bijącym jak szalone sercem... NIkt nigdy nie okazał mi tyle cierpliwości.. ciepła.. czułości.. z nikim nie byłam tak blisko... cielesnie.. duchowo.... Ciągle uśmiecham sie do tych wspomnień, do każdej sekundki, do każdego nawet najdelikatniejszego dotyku... Czasami zastanawiam się, czy to nie był tylko sen... Ale każdego dnia widze Jego uśmiech, słyszę głos, puka do mnie i pyta jak się czuje kruszynka... :) Czasami razem snujemy fantazje co by było gdyby.... A czasami, tak jak dziś zachowuję się jak idiotka, dopominając się zainteresowania.... Brakuje mi Go... Chciałabym mieć szanse.... Ale życie lubi płatać figle... Pokazać coś.. nawet pozwolić polizać.. i zabrać... zostawiając tęsknotę.... Oboje boimy się podjąć ryzyka....Chociaż ja chyba byłabym gotowa rzucić wszystko i pojechać. A On? Twierdzi, że nie ma uczuć, jest zimnym draniem i nie chce się wiązać. Że jest zmęczony, zraniony... że dobrze mu samemu.. Z drugiej strony, każdego dnia zabieg a o kontakt ze mną... nawet jak jest zmęczony i padnięty jak pies po całym dniu pracy, przyjdzie zostawić mi buziaka i zapytać jak się czuję... Widziałam w nim ciepło, otworzył się na mnie, tak jak chyba na nikogo innego.. od dawna... bardzo dawna.... Zaprzyjaźniłam się nawet z Jego mamą. Puka do mnie czasem na skypie i rozmawiamy godzinami.. I każe mi wizualizować swoje marzenia... twierdzi, że ma przeczucie względem mnie.. a Jej przeczucia zawsze sie spełniają... ale nie mi powie jakie... jeszcze nie teraz... powie, jak się spełni.... Nic już nie wiem... Nie wiem czy Go kocham.. wiem, że jest mi bliski jak nikt inny... Wiem, że z nikim nie kochałam się z taką radością.. radością każdej czasteczki ciała... że z nikim nie było mi tak dobrze milczeć... i szczebiotać o pierdołkach... Idę marzyć...śńić.... wizualizować...:) Mimo wszystko jestem wdzięczna losowi, że postawił Go na mojej drodze.. nawet gdybym miała się z Nim nigdy więcej nie zobaczyć.... |
Inni coś od siebie: |
Nie można komentować |
To stwierdzili inni:
(pomarańczowym kolorem oznaczeni są użytkownicy nlog.org) |
yoozeq | 2005.11.14 13:40:10 witaj z powrotem :) desperatka | 2005.11.13 13:09:01 O prosze, kto tu do mnie zajrzał? A dlaczego nie wiesz o gipsie.. nie wiem Kaśku.. może dlatego, że rzadko rozmawiamy... nad czym ciągle ubolewam..... Co do reszty... pewnie i tak jak zawsze będziesz miała rację...Ale cokolwiek się stanie i tak uważam, że to wyjatkowy człowiek i NIE ŻAŁUJĘ.... Buziaczki maleńka i ja też trzymam kciuki:) k-t | 2005.11.12 17:51:05 sierotka w gipsie? a czemu ja o niczym nie wiem?... :) wiesz co, fragment "Twierdzi, że nie ma uczuć, jest zimnym draniem i nie chce się wiązać. Że jest zmęczony, zraniony... że dobrze mu samemu.." wydaje mi się dziwnie znajomy. OBY! tym razem tylko mi sie wydawalo... Buziaki, trzymam kciuki! |