Wpis który komentujesz: | Słowo na niedzielę Lee ugotował dziś rosół z kury. Przyprawił go do smaku nieomal idealnego. Zestroił komponenty w wyjątkowy bukiet. Pracując nad swym bulionem Lee równolegle rozmyślał o źródle rosołowej harmonii. Stawiał więc sobie przez cały czas odważne pytania. Czy istnieje jakiś idealny smak rosołu, stabilny wzorzec? Czy można opracować jeden, ten najwłaściwszy przepis pozwalający zharmonizować proporcje składników? W czym tkwi tajemnica? Może jego skład mamy zakodowany genetycznie? I w tym momencie Lee doznał objawienia. Właśnie!!! Genetycznie. Bo czymże właściwie jest rosół, jeśli nie wodnym roztworem soli kuchennej w stężeniu idealnie fizjologicznym? Jeśli nie zawiesiną lipidów tworzących tłuszczowe oczka. Czymże jest rosół jeśli nie zupą bogatą w aminokwasy, enzymy, nukleotydy, mikroelementy zestrojone w proporcjach idealnych i łatwo przyswajalnych przez wszystkie ziemskie formy życia. Tak więc poszukując idealnego przepisu na rosół odbywamy ontogenetyczną podróż w głąb pierwotnych czasów, w stronę oceanu który zrodził życie. |
Inni coś od siebie: |
Nie można komentować |
To stwierdzili inni:
(pomarańczowym kolorem oznaczeni są użytkownicy nlog.org) |
kjuik | 2006.04.11 09:05:54 a ryz wpycha do nosa?;p sharlej | 2006.04.10 13:12:13 w rosole są tłuściaste oka. oczy-dziwoczy. ja wole pomidorową :P epi | 2006.04.10 12:23:36 gdyby Twoja teoria była prawdziwa, sposób gotowania mojej rodziny to Deus artifex...spontan i tyle...ale jak sobie chcesz lene | 2006.04.10 11:44:41 >.o lee | 2006.04.10 11:09:47 a makaron to się nawija na uszy:P kjuik | 2006.04.10 08:29:45 a makaron?:) |