Wpis który komentujesz: | Ja chyba ciagle zyje a jakies dziwnej obludzie... Zawsze myslalam, ze zapomina sie o tych negatywnych odczuciach/wrazniach/wspomnieniach... myslalam, ze czas je lagodzi, zaciera... Rok temu pracowalam w charakterze opiekunki pewnej starszej Niemki... bylam tam ponad dwa miesiace... w sumie to w Niemczech bylam jakies 2,5 miesiaca... Fizycznie bylam niesamowicie odcieta od swiata, od znajomych, od niego... ale wewnetrznie? wszystko do mnie wracalo... aby to przetrwac w glowie wirowaly mi obrazy, obrazy nas... wspomnienia wspolnych chwil, ktore byly jednak skrzetnie skrywane i nikt by mi w nie nie uwierzyl... Pamietam wszystko. Kazda piosenka w radiu o tonacji nieco bardziej romantycznej sprawiala, ze czulam parazliz... Bylo mi ciezko, a nawet bardzo. Nie mialam wakacji, a potem jak wrocilam to i tak bylo zle. Bynajmniej nie chcialam tego miejsca juz nigdy widziec. Przypominalo mi o zbyt wielu krzywdach. Kiedy wyjezdzalam stamtad bylam szczesliwa. Na lotnisku czulam jak moj poziom adrenaliny wzrasta. Czulam, ze wracam i to po dlugiej przerwie. Balam sie, ale tez szczescie we mnie bylo. Taka iskierka radosci, ze bedzie dobrze, ze zaczne zyc normalnie. I co? I nic. Wrocilam, okazalo sie, ze nie bedzie dobrze, wiec cala nadzieje pokladalam w Krakowie. Zmienilam miasto, zmienilam otoczenie, zmienilam siebie. Nie chcialam juz nigdy wracac do przeszlosci, nie chcialam nawet myslalmi musiec o tym myslec. Raz potem z Markiem tylko o tym rozmawialismy i nie bylo to dla mnie latwe, nie wiedzialam jak mam dobierac slowa. Ale po tej rozmowie myslalam, ze mam to za soba. Chcialam wszystko wymazac z pamieci, moje obawy, strach i ten pieprzony zal... A tu zajebista niespodziewanka z rana... Mama dzwonila do mnie i mowi mi, ze ona nie wie jak ja sie zapatruje na to, ale jesli Anglia mi nie wypali to ja musze juz wiedziec... Bo do tej pracy i tak jest duzo chetnych, wiec trzeba dac odpowiedz... A czas nagli... Niespodziewanka jest jeszcze taka, ze mam jechac w tamto miejsce, tzn trzy domy dalej... Boze ja tak strasznie tego nie chce... Obawiam sie, ze posypie sie nam z Markiem. Ze w zeszlym roku duzo sie zmienilo miedzy nami przez taki wyjazd i boje sie, ze tym razem tez tak bedzie... A poza tym przypomne sobie wszystko to o czym nie chce juz pamietac... Co robic mam? A musze sama zaplacic za to czesne, tak jak umawialam sie z rodzicami na samym poczatku... A przeciez nie rzuce studiow... Co robic? Rozbita i zdolowana... Nienawidze tego uczucia... :-((( |
Inni coś od siebie: |
Nie można komentować |
To stwierdzili inni:
(pomarańczowym kolorem oznaczeni są użytkownicy nlog.org) |
niewazneee | 2006.05.11 21:10:29 Jeżeli chodzi o studia to ja też jestem rozbita.ech Buźka =* bezimienna_franca | 2006.05.10 22:33:33 Nie wyjezdzaj... nie_majaca_wstydu | 2006.05.10 13:15:32 dasz rade :* anusia | 2006.05.10 01:52:52 o zalu i zawiedzionym zaufaniu bardzo trudno zapomniec o ile w ogole to mozliwe ... sunset | 2006.05.09 23:01:25 Jakbym o sobie czytała, niesamowite! To uczucie na lotnisku, zmiana sdresu, otoczenia, siebie... Powodzenia życzę :) Wszystko prędzej czy później się ułoży. Wystarczy wierzyć :) Pozdrawiam :) gabiuszka | 2006.05.09 21:03:22 może szukaj dalej?? nie chcesz- nie jedź jeśli to za trudne, jesli masz cierpiec... Twoje uczucia są wazniejsze niż kasa, a pracy jest dość, na pewno uda Ci się znaleźć inną ... nie poddawaj się losowi, jesli Ci coś nie odpowiada, to szukaj dalej :) |