przygoda wewnętrzna
noc. nocami rozmrażam własne ja, które ostatnio ¶pi± cicho, jakby ich nie było, jakby nagle się stało kim¶ innym nie sob±.
ale się jest soba, chociaż to bycie jest męcz±ce
siejest, a one wszystkie tylko ¶pi± przy kołysankach szeptanych przez ciepłe usta,
nie budzić do wiosny szepce głos z prawej strony
do wiosny wtóruje mu prawy stłumiony
do wiosny - to mój, nieodgadniony
i sunę dzi¶ w ciemno¶ciach i słyszę melodie ich ruchów, i wiem, że dzi¶ noc z tych, które kiedy¶ spedzało sie z przymkniętymi powiekami po ciemku do rana bez oddechu, przy mocno zaci¶niętych dłoniach na niczym
ale dzi¶ inna noc, noc snu i półbycia,za mało alkoholu za dużo powietrza, jest się upity
jest się rozci±gnięty
a one ¶pi±, nie budzić do wiosny
usta miekko melodyjne przesuwaj± się po krawędzi mojego ucha, czuję jak zamykam się w muszli twojego oddechu, jak bardzo sobie jestem daleki i jak mało znacz±cy
i sunę nocnymi zimnymi pr±dami powietrza modl±c się własnym krokiem, ruchem r±k, biciem tego czego¶ uwięzionego - by czar trwał
ale ten księżyc za oknem, który dzi¶ przybrał postać niebezpiecznie przechylonej kołyski ¶mieje się zbyt jasno
a one wyciagaj± się, przeciagaj±
proszę, niech kto¶ go uciszy, szepce drgaj±cy strumień moich palców-intercyjne przerażenie
szukaj±c ratunku wsadzam dłoń do kieszeni,tak, jest, już !!
ciepło rozprzestrzenia się od niezwykłego kształtu, po łokieć, ramię, spazmatyczny dreszcz wzdłuż pleców,
tak jakby dłoń kre¶liła runy na moim wilgotnym, przerażonym, wytęsknionym ciele;
wyjmuję zaci¶nięt± na gwiazdach dłoń
gwiazdy ?!?!?!
ogrzane naszym dniem, gasz± blask piekielnej kołyski
oby do wiosny
dobranoc