Wpis który komentujesz: | Miałam dzisiaj zgrzyt w pracy. Przyszedł jeden młody klient i koniecznie chciał opłacić zakupy kartą kredytową, która najprawdopodobniej była kradziona. Wiadomo, że przy zakupie za pomocą tej karty trzeba złożyć swój podpis na wydruku z terminala, a on owszem, wziął długopis i walnął niezbyt czytelny gryzmoł i już chciał pakować zakupy z wózka do plecaka, gdy mu powiedziałam, żeby jeszcze z tym się wstrzymał, bo jest problem z kartą. W czasie gdy dzwoniłam po kierownika, on był jakiś nerwowy. Przestępował z nogi na nogę, a inni klienci mrucząc pod nosem poszli do innych kas. W końcu przyszedł jegomość w białej koszuli pod krawatem, a ja mu pokazałam kartę klienta. Obejrzał dokładnie i przez krótkofalówkę wezwał ochronę. Chłopak już zapewne się domyślał, że wpadł, bo rzucał w moją stronę gniewne spojrzenia. Po chwili przyszło dwóch ochroniarzy i zabrało pechowca na zaplecze, a ja miałam ustawowe 10 minut przerwy. |
Inni coś od siebie: |
Nie można komentować |
To stwierdzili inni:
(pomarańczowym kolorem oznaczeni są użytkownicy nlog.org) |
asiaikasia | 2008.07.03 15:32:50 tylkosprzatam: Mam w pracy dwie przerwy po 10 minut, więc nie dam rady sobie zwiększyć ilości tych przerw. tylkosprzatam | 2008.07.03 13:34:38 Co ktorego klienta traktujesz jak podejrzanego, zeby najesc sie jak nalezy i moze jeszcze kawke wypic? Ustawowe 10 minut to dla mnie byloby za malo... |