asiaikasia // odwiedzony 11027 razy // [mindbitter.mumik nlog7 v01f beta] // n-log home
pokaż: ostatnie 20 | wszystkie z tego miesiąca! (0 sztuk) | wszystkie (20 sztuk)
17:57 / 24.07.2008
link
komentarz (1)
Ojoj, ciężko dzisiaj miałam w pracy. Po prostu źle się czułam (jestem meteoropatką i zmiany pogody bardzo mi dokuczają). Jakoś dotrwałam do końca swej zmiany, a teraz mogę delektować się odpoczynkiem. Kasia ma drugą zmianę, więc znów tylko ze sobą sypiamy :(

Jak się może niektórzy zorientowali, mam tu swój serwis muzyczny, bo sprawia mi niezłą radochę umieszczanie empetrójek, by inni sobie posłuchali tego, co nam umila żywot (mp3.nlog.org).

15:48 / 17.07.2008
link
komentarz (1)
Kurde, coś się dzieje z tym nlogiem, bo od kilku dni nie mogę przeczytać swoich komentarzy :(

Na dziś prezentuję fajny kawałeczek do posłuchania:

Basshunter - No You're Gone
17:10 / 16.07.2008
link
komentarz (0)
Właśnie wróciłam z Rakowieckiej, gdzie byłam w odwiedzinach u dawnej mojej nauczycielki od polskiego w czasach liceum. Miło nam się powspominało stare dobre czasy szkolne. Oprócz samego gadulstwa pogapiłyśmy się z balkonu na demonstrację po drugiej stronie ulicy, gdzie obok SGGW znajduje się siedziba dyreklcji poczty. Kilkudziesięciu młodych ludzi z transparentami protestowało przeciw zwolnieniu jakiegoś ich działacza związkowego. Pokrzyczeli trochę, rozwiesili kilka transparentów, po czym rozeszli się w swoje strony. Pozostali tylko policjanci.
14:24 / 14.07.2008
link
komentarz (1)
Ostatnio mam pecha co do pogody. Znów dopadła mnie mega burza i w jej efekcie wróciłam do domu przemoczona do suchej nitki. Szłam na piechotę parę kilometrów, bo uciekł mi ostatni autobus. Do tego jeszcze jakiś wariat w sportowym samochodzie ochlapał mnie przejeżdżając przez wielką kałużę..

Wyglądając jak kupka nieszczęścia wściekłam się na swoją partnerkę, gdy ta stwierdziła, że fajowo wyglądam.
17:03 / 04.07.2008
link
komentarz (0)
Fajnie mi się złożyło - przyznano mi dwa tygodnie urlopu. Jestem z tego bardzo zadowolona. Mam nadzieję, że i moja luba też będzie miała w tym okresie urlop, to wtedy gdzieś sobie obie wyjedziemy.

Jak wracałam z pracy, to dorwała mnie zapowiadana burza. Najpierw się tylko błyskało i grzmiało, a na niebie gromadziły się zwały ciemnych chmur. I ni z tego ni z owego lunęło. I to od razu hurtem. Po prostu ściana wody, a ja akurat szłam na przystanek i miałam jeszcze kilkadziesiąt metrów do wiaty. Sprintem pocięłam, ale i tak zmokłam. Dobrze, że nie założyłam dziś szpilek, bo byłoby ze mną krucho. Teraz się suszę w bibliotece.
16:41 / 03.07.2008
link
komentarz (3)
Wczoraj wieczorem miałam co robić - przyszła do nas sąsiadka, której ukradli klucze do mieszkania. Skorzystała u nas z telefonu, żeby wezwać pogotowie zamkowe. Ugościłam ją mrożoną herbatą. Zanim przyjechał ślusarz wyszperałam stary, ale sprawny zamek Gerdy, by nie musiała spać z otwartymi drzwiami. Chciała zapłacić, ale za pomoc serdecznym sąsiadom pieniędzy brać nie wolno. To właśnie ta sąsiadka, od której mamy ciuchy i buty.
18:41 / 02.07.2008
link
komentarz (2)
Miałam dzisiaj zgrzyt w pracy. Przyszedł jeden młody klient i koniecznie chciał opłacić zakupy kartą kredytową, która najprawdopodobniej była kradziona. Wiadomo, że przy zakupie za pomocą tej karty trzeba złożyć swój podpis na wydruku z terminala, a on owszem, wziął długopis i walnął niezbyt czytelny gryzmoł i już chciał pakować zakupy z wózka do plecaka, gdy mu powiedziałam, żeby jeszcze z tym się wstrzymał, bo jest problem z kartą. W czasie gdy dzwoniłam po kierownika, on był jakiś nerwowy. Przestępował z nogi na nogę, a inni klienci mrucząc pod nosem poszli do innych kas.
W końcu przyszedł jegomość w białej koszuli pod krawatem, a ja mu pokazałam kartę klienta. Obejrzał dokładnie i przez krótkofalówkę wezwał ochronę. Chłopak już zapewne się domyślał, że wpadł, bo rzucał w moją stronę gniewne spojrzenia. Po chwili przyszło dwóch ochroniarzy i zabrało pechowca na zaplecze, a ja miałam ustawowe 10 minut przerwy.
14:49 / 30.06.2008
link
komentarz (3)
Kilka dni mnie i Kasi tu nie było, bo nie miałyśmy kiedy wpaść do biblioteki. Wczoraj zaś oglądałyśmy finałowy mecz Euro 2008. Ja obstawiałam wygraną Niemieć, a Kasia przeciwnie. W końcu Hiszpania wygrała, a ja muszę kupić swej dziewczynie jakiś fant za przegrany zakład. Cóż, tak bywa.
18:37 / 26.06.2008
link
komentarz (0)
No i mam już swój ulubiony strój na wyjścia po pracy - granatowa w białe kwiatuszki sukieneczka. Nawet pod nią nie muszę kłaść biustonosza, bo nie jest zbytnio wydekoltowana. A jak chłodniej, to wrzucę bolerko do kompletu w tym kolorze.

Moja Kasia zachwyca się też nową muzą, którą wczoraj ściągnęłam z neta (livesety z klubu UFO). Ładnie wkręcają te transiki ;)

P.S. Kupiłam sobie od znajomego wózek na zakupy. Wygląda jak pocztowy, tylko nie ma loga. Składa się, że mogę wcisnąć go za szafę.

P.S. Dostałam teraz smsa od Kasi, by wziąć ślub (zaaranżować ceremonię ślubną - stroje, limuzyna, goście). Muszę się zastanowić; aby tylko nie blisko naszego osiedla (nie wszyscy są tolerancyjni dla lesbijek).
17:05 / 25.06.2008
link
komentarz (7)
Ale się nam poszczęściło! Będąc w pracy dostałam smsa od Kasi, że wpadła do niej sąsiadka zza ściany i przyniosła dla nas kilka fajnych sukienek, dwa płaszcze i kozaczki na jesień. To się nazywa miec równych sąsiadów :)

Co do wczorajszej nocy Kupały, to ja sprezentowałam swej dziewczynie srebrny naszyjnik z serduszkiem z rubinami, o którym swego czasu wspominała mi podczas spaceru po Arkadii. Ucieszyła się ogromnie. W zamian ja dostałam fantazyjną bieliznę, która umili nam nasze łóżkowe harce ;)

Zmykam do domku, by poprzymierzac te ciuchy.
12:13 / 24.06.2008
link
komentarz (0)
Jednak w sobotę poszłyśmy wspólnie na te Wianki. Posłuchałyśmy koncertów T Love oraz rockowej wersji Chopina, a na końcu obejrzałyśmy pokaz sztucznych ogni. W niedzielę mogłam odespać zaległości w przeciwieństwie do Kasi, która miała pierwszą zmianę.

Dzisiaj mam po raz ostatni w tym miesiącu drugą zmianę - od jutra ja na pierwszą, a Kasia na drugą.

Dziś jest Noc Kupały, czyli prawdziwie słowiańskie święto zakochanych. Amerykańskie Walentynki są do kitu!
11:03 / 20.06.2008
link
komentarz (2)
Kierownictwo w pracy ustaliło mi na dziś drugą zmianę - od 13-ej do 21-ej. Jutro tak samo i w niedzielę też. Przyszły tydzień jeszcze nieustalony, choć mam nadzieję na pierwszą. Kasia nadal ma pierwszą, więc pozostaną nam jedynie wspólnie spędzone kilka godzin w nocy.

Jutro jest Noc Świętojańska". Mam nadzieję, że będę miała trochę siły, by po pracy tam ze swoją zajrzeć. Jednak ona ma pierwszą zmianę, więc może być z tym problem.
16:19 / 19.06.2008
link
komentarz (1)
Wracając wczoraj do domu zauważyłam korespondencję w skrzynce na listy. Nie były to jednak żadne ulotki reklamowe, jak to się zazwyczaj zdarzało, ale dwa awiza - jedno dla mnie, a drugie dla mej lubej. Wynikało z nich, że doręczyciel nikogo nie zastał w domu, a miał listy polecone. Jako, że poczta była jeszcze otwarta, to od razu poszłyśmy po odbiór.
Owe listy były z urzędu miasta, który to zawiadamiał nas, że mamy pilnie stawić się w wydziale do spraw obsługi mieszkańców, gdyż wymagany termin upłynął niemal tydzień temu. Spojrzałam na datę nadania - 29 maja, czyli prawie trzy tygodnie temu! To wszystko przez ten cały zakichany strajk poczty.

Postanowiłyśmy nie zwlekać, tylko załatwić to jutro. Tak więc obie zadzwoniłyśmy do działu kadr marketu i poprosiłyśmy o dzień urlopu. Kierowniczka trochę się namyślała, ale w końcu się zgodziła.

Po śniadanku wsiadłyśmy w autobus i pojechałyśmy do urzędu. Zastałyśmy jeszcze drzwi zamknięte, gdyż interesantów przyjmuje się od ósmej, a do owej godziny brakowało jeszcze kilku minut. Przynajmniej byłyśmy pierwsze w kolejce.
Kiedy wreszcie urzędniczka się zjawiła i otworzyła podwoje, najpierw weszłam ja. Wyglądającej na sympatyczną kobiecie w średnim wieku okazałam pismo ona rzuciła tylko okiem i zawyrokowała: "Termin opłaty za remont balkonu upłynął 10 czerwca. Wczoraj nasz księgowy wysłał do pani monit karny." Zamurowało mnie. Próbowałam wytłumaczyć, że to wina strajkującej poczty, ale urzędniczka pozostała nieugięta. Wyszłam z pokoju bez słowa.
Na korytarzu szybko streściłam Kasi, o co chodzi. Kiedy weszła do pokoju, ja siedziałam i biłam się z myślami. Po kilku minutach wyszła moja luba wraz z urzędniczką, która się chyba ulitowała nad dwiema nieszczęsnymi dziewczynami i poradziła nam, żebyśmy poszły do działu księgowości, gdzie otrzymamy nowe faktury i nowy termin zapłaty. Kamień z serca nam spadł - jednak urzędniczki nie są tak bezduszne, jak to się wszystkim wydaje.
W dziale księgowym ruch jak w mrowisku. Oprócz nas jeszcze szereg osób w tym samym celu. Stanęłyśmy w kolejce. Kiedy przyszła nasza kolej, urzędnik wklepał nasze dane do komputera i po chwili drukarka wypluła druki do opłaty. Podziękowałyśmy i poszłyśmy od razu do kasy. Tam również dość długa kolejka, ale nas interesowało jedynie to, by opłacić i mieć to z głowy. Cóż, ponad dwie setki poszły. Nic, tylko człowiek za kieszeń musi się trzymać.

Dobiegało południe, gdy opuściłyśmy biurokratyczne miejsce i odetchnęłyśmy świeżym (?) powietrzem. Przespacerowałyśmy się do pobliskiego parku i odpoczęłyśmy na ławeczce wśród świergotu ptaków i zapachu zieleni. Miałyśmy sporo wolnego czasu, gdyż bibliotekę otwierają o drugiej.

Jednak jeszcze wpadłyśmy do domku na obiadek i dopiero teraz jesteśmy w bibliotece.
17:48 / 18.06.2008
link
komentarz (5)
Pogoda dzisiaj całkiem do sensu - ani upału, ani szarości. Tylko moi staruszkowie modlą się o deszcz, bo na działce wszystko schnie. Mają rację.

Wpadłyśmy właśnie do osiedlowej biblioteki, gdzie pożyczyłyśmy kilka ciekawych płyt i książek na relaks w wolnej chwili. Oczywiście notki do tego bloga powstają właśnie w tej bibliotece (tylko czasem w kafejce).
19:46 / 17.06.2008
link
komentarz (2)
Jednak się dzisiaj nie wybieramy do żadnego klubu, a jedynie wpadłyśmy do kafejki blisko C.H. Bemowo, by poszperać w świecie LGBT. Kasia nie ma mocy na balangowanie - wszak jutro trzeba znów iść tyrać w markecie (ja na kasie, ma luba na dziale warzyw i owoców). Jeszcze tylko spacerek po osiedlu i do domciu, do łóżeczka.
13:29 / 17.06.2008
link
komentarz (0)
Ech, wczoraj cały dzień zbierało się na deszcz, bo było duszno, a robactwo naprzykrzało się niesamowicie. Tak więc pospacerowałyśmy sobie dwie godzinki i zawinęłyśmy do domku. Tuż przed deszczem.

Dzisiaj jest szaro, chłodno i pochmurno. Może wieczorem wybierzemy się na jakąś imprezkę do jednego z klubów.
14:46 / 16.06.2008
link
komentarz (2)
W sobotę jednak dałam radę chodzić, więc obie wybrałyśmy się na festyn na Chłodnej. Było kolorowo, muzycznie, a do tego wiernie odtworzono klimat przedwojennego bazaru Kercelak. Po starych torach kursował tramwaj konny, więc i z tej atrakcji skorzystałyśmy.

Wczoraj pojechałyśmy do Puszczy Kampinowskiej, gdzie odpoczęłyśmy od zgiełku miasta i ryku aut na lotnisku Bemowo.

Dzisiejsze popołudnie spędzimy na spacerze po alejkach pobliskiego lasku.
18:52 / 13.06.2008
link
komentarz (0)
Za kwadrans zamkną bibliotekę, więc jeszcze napiszę, że jutro będę odpoczywać i leczyć rany (no chyba, że długie spodnie wciągnę). Raczej jednak obie sobie posiedzimy na łóżeczku i poczytamy i posłuchamy nowych płyt. Warto by również odreagować stresy w domowym zaciszu, no nie?
15:56 / 13.06.2008
link
komentarz (0)
Trzynasty i to jeszcze w piątek. Pech murowany - wyłożyłam się na ulicy. Kolana rozbite, jak się jutro pokażę u dziewczyn w klubie?
14:42 / 13.06.2008
link
komentarz (1)
Hej!

Na imię mam Asia, 20 wiosen już minęło, mieszkam w stolicy. Trochę nie pasuję do większości społeczeństwa, bo kocham kobietę (w pracy nie mam z tego powodu problemów, bo się tam nie ujawniłam). Moja miłość ma tyle lat co ja i chodzi razem ze mną na uczelnię. Studiujemy psychologię na SWPS.

Ostatnio byłyśmy na Paradzie Równości oraz na zajefajnej imprezce w Sochaczewie (u tolerancyjnej rodziny Kasi).