Wpis który komentujesz: | Nareszcie Lee dostał pracę Przepraszam za tak długą przerwę wiernych czytelników ale pracę miałem. Brudna to była robota, nie w zawodzie wyuczonym i nie przynosząca sławy, ani nawet wielkich pieniędzy, ale cóż trzeba jakoś na chleb i opłacenie rachunków zarabiać w dzisiejszych ciężkich czasach i rodzinę utrzymać. Problem w tym, że chyba trochę tę robotę spartoliliśmy i nie wiadomo co będzie z resztą kasy i czy na pewno zapłacą nam gotówką tę trzecią ostatnią ratę jak się umawialiśmy? Piszę w liczbie mnogiej bo zlecenie było dla całej naszej paczki. Znaczy Darka geniusza-komputerowca, Roberta łącznościowca i Lee jako wybitnego specjalisty od sabotażu bezpośredniego. Naszym zadaniem było zapobiec zamachowi na pewien (VIP) Very Important PLane. Pragnący zachować anonimowość zleceniodawca dostarczył nam w tym celu odpowiednią aparaturę techniczną, wraz z instrukcją obsługi oraz trochę dolarów, eurosów, złotych i rubli w drobnych nominałach na niezbędne wydatki i koszta podróży. A tak podróży bo fucha była za granicą. Za wschodnią granicą jeśli chodzi o ścisłość, znaczy u ruskich. Pewnie dlatego dostaliśmy to zlecenie bo znamy teren, język i obyczaje no i mamy branżowy profil na facebooku. A ponadto wszyscy trzej mamy odporności na skutki uboczne samogonu. W sumie robota prosta, i trochę przypominająca tę w Budapeszcie w 2007 i w Belgradzie w 2004.r. Trzeba było pojechać pociągiem do Smoleńska zadekować się najlepiej na prywatnej stancji u jakichś, sympatycznych i towarzyskich w miarę ludzi, przez parę dni rozeznać okolicę, zwłaszcza wokół lokalnego lotniska, wypić trochę samogończyku z miejscowymi, no i dziesiątego kwietnia o godzinie między 7 a 10 czasu lokalnego wybrać się do wcześniej wyselekcjonowanego punktu w pobliżu pasa startowego, podłączyć nasze zagłuszarki i detektory szerokopasmowe do ukrytych tam wcześniej akumulatorów, które okazyjnie zakupiliśmy jeszcze w dniu przyjazdu od ochroniarzy SBTLWIC (smoleńskiej bazy transportowej lotnictwa wojskowego i cywilnego). Co prawda mieliśmy też podwatowane zasilanie z lokalnej sieci, ale potrzebowaliśmy pewności, że w razie kolejnej z częstych tu awarii, zadanie zostanie wykonane. Przy pomocy przemyconych do Smoleńska urządzeń należało zagłuszyć impuls elektromagnetyczny, którego miał użyć SPECNAZ do zakłócenia elektroniki nadlatującego samolotu z Polskim Prezydentem. No i kurde pod względem technicznym wszystko poszło dobrze, zagłuszarki nasze zadziałały zgodnie z instrukcją i na czas wytworzyły pole siłowe, dzięki czemu udało się ochronić urządzenia pokładowe naszego, rządowego samolotu przed wrogim impulsem elektromagnetycznym. Niestety prezydencka maszyna była już stara i strasznie zdezelowana, więc i tak spadła wycinając po drodze kawał lasu. Tak że cała nasza robota poszła na darmo. Żeby było śmieszniej to jakiś nawiedzony kretyn sfilmował amatorską kamerą Darka geniusza akurat w chwili kiedy zapakował aparaturę do teczki i właśnie zamierzał opuścić kryjówkę. Co gorsza już po kilkunastu minutach film znalazł się w internecie. I to moja wina bo choć oddałem aż 4 strzały to ni chuja wpizdiec nie trafiłem gnoja! No i chyba tim \"LEE-DA-RO\" został rozpoznany bo od tego czasu nasza skrzynka mailowa na facebooku zapchana jest propozycjami kolejnych zleceń z całego świata, na podobne roboty. |
Inni coś od siebie: |
Nie można komentować |
To stwierdzili inni:
(pomarańczowym kolorem oznaczeni są użytkownicy nlog.org) |
lee | 2010.04.27 01:20:29 No nie wiem czy tak świetnie:P Zleceniodawca jest innego zdania bo zwleka z ostatnią ratą :( Poza tym Darek i Rob obawiają się żeby z nas kozłów ofiarnych nie zrobiono i nie oskarżono o zamach na ten samolot. esc | 2010.04.26 14:54:55 świetnie Wam poszło, chłopaki :) kjuik | 2010.04.25 18:30:48 urocze;> |