Wpis który komentujesz: | **** Sławomir Różyc - Sen o Arsinoe III. pieśń o złoczyńcy, szalupie i piesku z chleba Życie dziś tak boli - wołasz Arsinoe dłonie wyciągasz i dlaczego życie szuka palcami przez kuchnię ku brzegom jedynie ustom zawierzy dotykiem wyciągasz ramiona biegniesz nieskończenie w fałdach twego płaszcza obce twarze sznurem chwytają za łydki nie błyszczą kolana jakbyś przez mrok w sieni już obojętniała dalej rozpięta na gałęziach wierzby zawisłaś niegdyś pod zawistnym okiem jakim cie zachęcał spacerując wzrokiem do tej wspinaczki nie mogąc posiadać dłonie wyciągasz w tym deszczowym lecie pod nimi strumyk w lane z słońca precle unieść cie z pamięci na dnie kute noże zanim między uda trafi czarną ręką sycząc przez zęby : Powiedz, dobrze Dobrze Na cieplej szyi złóż zziębnięte palce i niechaj spije sól lęków powszednich żebym śmiech umiał dłonią po omacku kłaść delikatnie jak dzisiaj posrebrza rtęć pasmem śliny nadgryzione wargi blade i wąskie przy włosów kasztanie zaraz w łazience przez dłonie w jęknięciach jak śmierć i wiosna, co bez butów biega i okiem głodnym dzieląc ból z pragnieniem powracasz do mnie ramiona wyrzucasz jak one obie, do bosego syku rzucasz się z płaczem w wpław ostro przez trawę Uderzaj mocniej - pochwycę nadgarstki jak papużka z klatki drzesz się przez firanę tęczy pulsującej zaprzeczając w skrzydłach że ciebie uchroni filozofia wiatru gdzie dzioby ostrzą pospolite wróble a potem już czytam w zaciśniętych garstkach to będzie prezes z ledwie holenderskim ale dziś ma władzę. Tyleż śmielsze ręce Oddychaj powoli, i proszę pod kocyk Oto już ściągamy uniformy kuse stopą skurczoną zechciej dłoń zachwycić zobacz jak spadają te głupie dwie szpilki jedynie ci szepnę : To zaklęte żaby kiedy zasypiasz one tam na półkach rajcują sobie, że nowy plasterek jakiś różowy. I zbija ich klasę Zaraz cie poskładam z poziomek na szafie tam śni mój kot czarny ktoś musi strzec magii w piekarniku zaś kurczak czeka majeranku bo rwąc palcami zjemy choćby dietę Wiem, jestem okropny. Inaczej nie umiem Ulepimy pieska. Jeśli w pół mnie chwycisz Piesek będzie z chleba. On łezki wypije Dzisiaj zachorujesz. Nie musisz mnie puszczać Teraz ci powiem zakrywając oczy już nie poezją słownym bawidełkiem odwiecznie mali mosty gdzieś przez rzeki rozwieszamy przecież i w niebo pastelem katedry strzeliste że orlika krzykiem w nich słońce klęka przed dostojną nawą a jednak, co małe, urasta w człowieku i spada w otchłań już kamień dojrzały o tym ci mówię i dłonią dotykasz które w albumach drzemią przemijając złorzecząc od wieku umiera epoka pragnąca logo nanieść na pudełka to jedno potrafi a my porzuceni ? A my bez opieki przez nam podobnych ślepców rozrywani nasłuchujemy. Gdzie spadną kamieniem bo jeszcze w piersi kwili Michał Anioł Poczekaj, słońce zepchniemy paluszkiem widzisz jak łatwo ? z dłonią w mojej dłoni I zobacz księżyc. Domalujmy wąsy Cukier rozsypiemy, i musisz mi pomóc ziarnka pod palcami jak na plaży dzikiej Pamiętasz szalupę ? Albo te muszelki misterne wzory na naszych pośladkach Zasnęłaś wtedy. Jak dzisiaj zasypiasz i z twojej piersi znów srebrna na biodro napinając linę Gwiazdka bałamutna muszę zapamiętać z kocykiem pod brodą I taką cie będę, co wieczór nadgryzał ... zaczynam się gubić w tym życio pisaniu, sprawy codzienne, praca, ale na maju ruszę do wydawnictw, już czas. Jestem gotów |
Inni coś od siebie: |
Nie można komentować |
To stwierdzili inni:
(pomarańczowym kolorem oznaczeni są użytkownicy nlog.org) |
sinuhe | 2011.04.11 05:40:19 kjuik nlog to nie blog to pamietniczek kjuik | 2011.04.10 20:05:59 i zaczniesz pisac znowu blog a nie zapiski poetyckie?;) |