Wpis który komentujesz: | dawno tu nie pisałem, a więc najwyższy czas jak tygodnik konserwatywno-liberalny, jedziemy: z nowości to dostałem się na te studia (choć wolę studio, choć tam nie chodzę, do spowiedzi też nie (dobra, ograniczam follow upy, bo jakiś przypadkowy czytelnik może uznać ten wpis za kompletny bełkot)) i własny ojciec, krew z krwi, ma do mnie pretensje, że się nie cieszę, no bo się nie cieszę, a jak można się cieszyć na zawołanie? a czemu się nie cieszę? nie wiem, po prostu, ostatnio coraz mniej rzeczy wywołuje we mnie silne emocje, to chyba czas zrobić coś nowego, dziwnego, fajnego, szalonego? a propos ludzi, którzy się dużo cieszą, to wywołują moją irytacją, ostatnio o tym myślałem; to chore, ale naprawdę denerwują mnie ludzie, którzy ciągle się cieszą, zdeptano powagę, sami jesteśmy na tej plaży, skojarz follow up, ach, miało ich nie być; wczoraj byłem na takim właśnie \"spotkaniu\", czy jak to nazwać, gdzie było dużo uśmiechniętych ludzi, może oceniam ich powierzchownie, ale są to ci, których prawicowi publicyści określają jako \"młodzi, wykształceni, z dużych ośrodków\", naprawdę przerażają mnie młodzi ludzie, chyba jestem taki trochę stary maleńki, ale nie mogę patrzeć na ludzi, którzy z pasją opowiadają tylko o ostatniej imprezie, a rzyganie staje się czynnością warunkującą cały ich byt na tym ziemskim padole, rzyganie swoje lub czyjeś, pokolenie rzygów brzmi mniej dostojnie niż te wszystkie \"pokolenia\", które miały określać tę zbieraninę osób, które przypadkiem urodziły się w podobnym okresie, ja tam się z nimi nie utożsamiam, a też jestem tym pokoleniem, ale socjolog i tak wszystko uśredni, czy tam socjolożka jak chce Wyborcza, dobra, a średnio to wiadomo, że facet z psem mają po trzy nogi, no i co z tego? no i zobaczymy jak to będzie na tych studiach, tak, bo o tym miałem chyba zasadniczo pisać, mam ambicje sricje się uczyć, ale w sumie to sram na ten cały schemat życia: szkołastudiapracadomrodzinapracaśmierć, to jest gówniane, sram na większość studentów, chociaż sam nim jestem czy będę, co robić, siedzieć w gównie po uszy, ale mieć poczucie, że śmierdzi, to już więcej niż przeciętna mucha; a, jeszcze tak mi po głowie chodzi, że zniechęcam do siebie ludzi jakimiś strasznymi gównami, a to coś burknę nie tak, albo nie odbieram całymi dniami (kurwa, naprawdę nienawidzę telefonów, kiedyś wyrzucę i tyle), albo zrobię coś nie tak, najgorsze, że ludzie biorą do siebie różne rzeczy, które obiektywnie mogą brać do siebie, a po mnie wszystko spływa, jak to jest? nie mam do nikogo pretensji, raperzy, dissujcie mnie, za 5 min zapomnę, a tak w ogóle to jak to jest, że ludzie najbliżsi w życiu zmieniają się ciągle i wypadają przy różnych okazjach, może wcale nigdy nie byli najbliżsi? albo zmieniamy ich sobie jak nam pasuje, jak ulubione ciuchy, które nudzą nam się po kilku latach i oddajemy jak bratu, no dobra, nie mam brata, które wywalamy? oby tak nie było, nie jest tak! podziwiam, jeżeli ktoś doszedł do tego momentu, trzymajcie się nlogi, następny wpis za rok, wierzę, ha! a forma tego wpisu jak u Prousta, kiedyś przeczytałem kilka kartek, to wiem, kiedyś przeczytam, jak wszystko, co warto. |
Inni coś od siebie: |
Nie można komentować |
To stwierdzili inni:
(pomarańczowym kolorem oznaczeni są użytkownicy nlog.org) |
krwawamery | 2011.07.25 21:15:38 ja też Cię irytuję Ptysiu? makao | 2011.07.14 13:20:33 hihi ja doszedlem do tego momentu, wylowilbym nawet kilka cytatow wartych powtorzenia :D w sumie troche wiem o czym mowisz, bo sam obracam sie w podobnych srodowiskach i czesto podobnie czuje do ciebie. propsy tak czy inaczej, przyszly wyksztalciuchu |