Wpis który komentujesz: | ***** Sławomir Różyc. Listy do Ivana Blatny. X. O moście Karola madrygał podróżny tej ciszy dalekiej .... O senność głęboka odetchnie leniwie to formując piersi obie stawiając cieple babki z piasku a każda z wolna gubiąc zapach mleczny budzi się z osobna i rozkwita sutkiem twardnieje ciekawa tym powiewem rześkim jaki po nich chlusta z otwartego okna aby siedząc lepiła, ciepłe w nogach łóżka I jaki mi jej plecy czując w wybudzeniach po kruchym zmaganiu długą szyję jawi tam słonce wczorajsze w piegach przedpołudnia w rumianej skórce, skwierczy nie dochodząc ale już wstaje O senności czuła zawadza o słońce jej świtania skrzydło sypią się ciężko lotkami po barkach włosy to jeszcze czy pióra bocianie na smukłych udach Najczerniejsza z ciemnych jeszcze mi przemknie pośladkiem wysokim tym aromatem o kobiecych kwaskach w nocnych zwilżeniach i już siąpi woda nakrętkę z szamponu po łazience gonisz i gołej stopy rozróżniam plaskanie Wczoraj składałem w kartonie starannie księgi pokutne i breloki krwawe ten Śpiewnik nocą, co dzwoni o szable tule troskliwie do piersi na schodach i czuje cienie cofają się w ścianach z westchnieniem ulgi żegnają się z nami kiedy nareszcie nikt w plecy nie mierzy na spust nie składa pośliniony palec na strychu w pudle morza południowe do snu kołyszą powstańczą dwururkę obok Kościuszko zarys reform chłopskich częstując bananem, kreśli, Piłsudskiemu I już mi wolno zobaczyć cie w kuchni gdzie się rozkładasz wonią perfum kłamiesz w biodrach jak księgą, ciepła do pisania jeszcze młot stuka jeszcze krzeszą iskry kosy prostują w kożuszkach w sukmanach one bez szczerby schowane za szafę bo tam z wysoka przez szybki poddasza w plasach jaskółek, oko Komendanta dzisiaj przy blacie na desce rzodkiewkę szczypiorek z chrzęstem z noża do twarożku jak długie ryby na twoich pośladkach jak księżyc z bratem pod kształtnym dołeczkiem w zmowie to było przed słońcem ślepiącym gdzieś pod materią przez szklane odbicie jeśli się ruszysz w dłoń skoczą jak pstrągi z drgającej toni to życie pochwycę Przecież czytałem już z nie jednej księgi i piersi lewej miękkość w palcach warzę jako sól warzy w kulistościach potem i tam pod spodem na skórze wilgotnej : Z wszystkich ludzi bardziej szanuj siebie Jedni ci mówią, że nic nie potrafisz nie umiesz pojąć i płaca za ciebie Ale do takich niepotrzebnych biednych lgną wciąż obecni siebie przeglądając Już nóż odkładasz gdzie za dłoń powiodę kolistym cieniem drzewa rodzimego od pnia odpada już gawiedź nadgniła nie musisz czekać Ono korą wzejdzie Może na łące tym pijanym świerszczem w trawie splecionej poprzez słońca łozy drżącym powietrzem o burty łupinę w masztach z łopianu łódką płyniemy po rzece dobrej gdzieś szukając chłodu chwili ciemności sunący pod przęsłem a tam na moście i prawdziwym świecie naród trwa dobry. A dobry ? To mały Wszystko, co przetrwa, musi przetrwać małym Powiedzmy, w tęsknotach tych samolocików Bo jeśli morze jest jedynie stawem To serce przecież, od brzegu do brzegu Ogromne buty, czy butów dostatek ? I słowa proste, co w dostojne zdania Już nas widzicie ? wskazują palcami i my jak dzieci te uśmiechy znamy po dobrej rzece wolno, Czasu nurtem z nimi świadomi drogi nam dalekiej my po Wełtawie na tej małej łódce Słońce się mieni i błyska strzelbami A to żołnierzyki do nas salutują .... uważam ten wiersz jako niezmiernie istotny dla dalszej mojej twórczości .... ^ |
Inni coś od siebie: |
Nie można komentować |
To stwierdzili inni:
(pomarańczowym kolorem oznaczeni są użytkownicy nlog.org) |
sinuhe | 2011.09.13 01:08:54 a to pierwsze wejscie na parkiet ? sth | 2011.09.12 16:48:42 wyprowadzka |