Wpis który komentujesz: | ****** Sławomir Różyc - Kryzys wieku średniego. Sztych konturowy I. ciało. w połowie lata porzuciłem ciało talon skóry wyciągniętej ku brzegom gładkiej dotykalności ziarenek piasku które dotychczas przesypywałem przez palce aż się poczęły wyokrąglać z połyskiem przeciągłych odżywek gęstych i skapujących ci między piersi II. kreacje hallo .... ten starszy pan w kapeluszu zwykle słuchany przez innych moje gestykulacje w białej szafy lustrze bo biel nieskazitelne skrywa obietnice to jeszcze czasem jestem Ja niezastąpiony w tym odbiciu skupiający na sobie szpiczaste rzęsy lokalnych dziennikarek to one wabią marszandów w apaszkach kiedy biegniesz dbając o trwałość sukni wtedy jeszcze nie szczędzisz policzka zrobisz to jeszcze raz osobiscie niech trzeszczą kolejno papierowe pocałunki zagłębiając się paznokciami w moje ramie III. po północy o pierwszej nad ranem bywam u siebie bez krawatów w koszulach pomiętych wreszcie zasłuchany w ciszę jak rumak bez siodła albo siostra oddziałowa kiedy w jej oczach nie ma fioletu tego przeczucia i tego smutku tych nieruchomych śliwek na łóżkach na których domyka palcami powieki IV. mały człowiek nie ma takiej doliny, nie znam znamienia na twoim podbrzuszu abym ich nie przywołał, śpiewnie znając zapach balsamu nauczyłem cie przyzwyczajać do sprężystych tapicerek samochodów kosztujących nas coraz drożej jestem małym strachliwym człowiekiem oddychającym twoimi ustami muszę cię stąd zabrać uchronić przed urazami bo też jest to ciało nasze ostatnie żadne dotknięcie już się nie powtórzy V. ekg istotne, nie zagubić rytmu kreseczki skaczącej po monitorze nie wypaść z nutką po za skalę to ja mówiłem Każde słowo będzie namaszczone pomiędzy nami prostotą. I wiolinowy klucz na początku za wcześnie na oczko od ostatniego pierścionka jeśli ma znikać pod dywanem bezdźwięcznie palców nie starcza daleko do jego odbicia pod etażerką pompując oddech z ciemnego kąta najważniejsze nie zrywać się na dźwięk dzwonka nie podrzucać w dłoniach słuchawki Nie podrzucaj ! bo to jest puls na drucie niech parzy VI. odgadywanie ciała ciało moje porzucone zakrada się do łazienki dyskretnie rozsuwa kabinę stara się, bardzo się stara, odszukać twoich wypukłości w obłych kształtach wanny ciało rozmawia z płochością twojej koszulki wystającej rąbkiem z kosza na bieliznę ciało rozumie zabłąkane myśli biegnące wzorzyście, a czasem złotą nitką wtopioną w zielonkowatość salamankowych glazur uwierzcie, taki odcień istnieje bo ona go znała sprawdziła ciepłymi palcami VII. zatracenie połyskujące krany należą do ciała do odbicia w lustrze kiedy dotykam podłużnych pędzelków przykładam do policzka miękkim włosiem zmuszam starego strachliwego człowieka aby pochwycił ścięgna, ścisnął aortę którymi kierował tym beztroskim ciałem które miało wstawać, wzdychać wabić znajomych jedynie tych o wysmukłych cieniach w świetle o promykach jakie nie ważą się tu zajrzeć o ile nie przywołasz, mówiąc Zobacz ! Słońce Zobacz ! Błękit, piersi mojej a przecież rozsypały się tutaj już dawno pośród kryształowych flakonów w opuszczonym lustrze VIII. vendetta teraz już będę chodził boso po książkach niby po wydmach przesypując stronice między palcami nie przycinając paznokci wreszcie się rozmówimy z makaronem mącznym długim i nawijanym wytrwale na widelec stąd aż do świetlistej fontanny w Florencji niech niech szyją z piany wyprawia przeróżne dziwy z czasem gładka okażmy nabrzmiały szacunek wysoko sklepionym pośladkom w Genui mozolnie niech się na nas wypina ciemniejszy już Neapol bądźmy antyczni po lekko żylaste już Palermo a potem jeszcze mleczne wspinające się na bose palce do granic jodłowania w Piemoncie przez cały półwysep ten długi skapujący makaron IX. normalizacja poglądów jutro po kogoś zadzwonić musi tutaj posprzątać bezosobowo i najlepiej w gumowych rękawiczkach wystarczy spojrzeć na rozwieszony w łazience stanik jak na rozstrzelanie jak na biały krzyk przez ulice po jakieś zapomnianej rewolucji niech pani Genia się krząta ze wszystkich zapomnianych bułek robi te kotlety podniebne geste jak jej kok z grzebieniem niech siwe dni wrócą niech się wmaszerują jej modlitewniki piskliwie bolejące na czystością ciała w załamywaniu rąk nas odnajdą w bieli pożerania odparują zwłoki naszych prześcieradeł kolejno przeciągane przez krochmale magla powrócą pelargonie do czyśćca z ich gmatwaniny w oknach usłyszysz Odejdź I oto wskrzeszone będą gołąbki w garnku i niech jak dawniej ktoś pierdzi w kuchni X. pan Cabernet to pociągły pan Cabernet przekonał człowieka o dogodnościach wanny z jego purpurowego smokingu zostało może trzy czwarte ale nie wspomniał o naszych odwiedzinach u Strawińskiego był gościnny unosił się w powietrzu jak jedynie on składa zaklęcia dusząco i dostojnie przeszklił źrenice pootwierał kurki czasem potrafi otwierać tętnice lato 2009. .. mniej cukru ... * |
Inni coś od siebie: |
Nie można komentować |
To stwierdzili inni:
(pomarańczowym kolorem oznaczeni są użytkownicy nlog.org) |
sinuhe | 2011.10.01 18:54:17 sth mam Ci napisać jakie masz dobre serduszko ? Czułe ? sth | 2011.10.01 08:56:31 dlaczego konieczne, ha? Nie podoba mi sie to ;p |