Wpis który komentujesz: | wbijam na czyjas osiemnastke az za dobrze rozpoznany, dlaczego twist again juz nie dudni przez sciany? czesc wroclaw, czesc polska, czesc nlog co tam marcin, jak zycie? tak pytaja mnie znajomi, mowie ze w porzasiu, do przodu, przeciez co mam, nie powiem im, ze; snuje sie po knajpach, wlocze po koncertach, zbieram skladniki do koktajlu przemyslen, szukam w ludziach inspiracji, znajdujac zwykle tylko tepy alkoholowy swąd zionacy ze srodka ich dusz. jestem mentalnym podroznikiem. choc w tym roku poki co wyjatkowo tylko w obrebie swojego miasta, zglebiam zycie z ta swidrujaca ciekawoscia z roznych stron, czesto tak zupelnie przeciwnych, zmieniajac perspektywe dzien po dniu. szukam czegos co by we mnie spowodowalo to upgranione \'wow\'. poruszylo mnie wreszcie, co by uruchomilo we mnie instensywna reakcje, lancuch bezwarunkowo wyplywajacych ze mnie slow czy chocby mysli. i co, i nic, ech. szukam tego w ludziach, szukam w sztuce. i nic, bezruch, stoje, jak woda w stawie. no zeby chocby jakis kamyczek maly ktos wrzucil. czuje sie rownie zblazowany co pusty w srodku. to wszystko takie nudne juz, takie samo w kolko, potrawy w poniekad dobrych restauracjach sa jednakowo bezplciowe, nawet takie rzeczy, male okruchy codziennosci nie sa w stanie wywolac juz u mnie jednego chocby najpowierzchowniejszego \'wow\'. nie dziwi nas to bo nie dziwi juz nas nic. no moze jedna sprawa,z nieco bardziej pozytywnych, odnowilem ostatnimi czasy kontakty z kolegami z akademii muzycznej(czy moze raczej to oni odnowili ze mna), i poczuwam sie artysta znowu raz w tygodniu przez kilka godzin, odnajduje to w sobie z powrotem, dochodzi do glosu gleboko ukryty w sercu krzyk. a to troche pobebnie, a to wejde na piano, a to cos zafristajluje, na gitarze nawet zaczalem grac, choc bardzo nieumiejetnie jak na razie. i tak sobie jamujemy, fajnie jest. i co? no i nic w sumie, metalicznie brzmiaca fraza do ktorej nieuchronnie wszystko sie sprowadza. i co tam poza tym, nie wiem, kupilem sobie nowa koszulke alkopoligamii. stara (najstarsza!) zapewnila mi splendor chwale i nawet dwukrotnie wyrazone uznanie gwiazd wieczoru na jednym z koncertow. gloria victis, heh. vanitas vanitatum et omnia vanitas raczej, jesli juz tak lacina lecimy marcin. to niefortunne troche nie swiadczy o mnie tak jakbym chcial zeby swiadczylo, ale dobrze oddaje jak tam zycie, z nudow troche, troche z braku innych alternatyw. zwiedzam pieszo centrum warszawy o 5 rano, majac u boku cudowna przewodniczke z innej planety tak barwnie i magicznie i przejmujaco opowiadajaca mi o historii miejsc, ktore wlasnie mijamy, tylko po to by o 6;30 przekupowac policjantow na samym srodku krakowskiego przedmiescia. kolejny raz gnoj profanum zalewa ledwie kielkujace przebisniegi sacrum. kolejny trudny poranek, szukamy schludnych kochanek, moja gorsza strona znowu mowi do mnie czesc m. i co, i nic, ech. credit score is good, never been better, konsumpcja dobr doczesnych nie daje spelnienia, been there done that. odhaczona kolejna pozycja na liscie doswiadczen. i jak, i co z tym zyciem? i nic :) tylko krzyki za oknem (a dokladniej borek). |
Inni coś od siebie: |
Nie można komentować |
To stwierdzili inni:
(pomarańczowym kolorem oznaczeni są użytkownicy nlog.org) |
sinuhe | 2012.04.10 23:06:44 Zdrowych jeśli spóźnione to następnych też !!! |