Wpis który komentujesz: | Nawet elektronika wchodzi latwiej, gdy tlumaczy ja ON. Okazuje sie, ze to jest nawet bardzo przyjemny temat. Wprawdzie doszlo potem do starcia, ale najwazniejsze by rozmawiac ze soba i wyjasniac na biezaco nieporozumienia. W nas obojgu jest duzo dobrej woli i wierze, ze zawsze sie jakos dogadamy a takie ciezkie chwile jak ta wczorajsza umacniaja i zblizaja bardziej niz szczescie. Jej, beda chyba tu zaraz zajecia, chociaz zdania sa podzielone:,0) |
Inni coś od siebie: |
Nie można komentować |
To stwierdzili inni:
(pomarańczowym kolorem oznaczeni są użytkownicy nlog.org) |
basiek | 2002.05.27 18:02:37 Tiaaa.. narzekałam, ze nie ma komentarzy, to teraz mam:) smok | 2002.05.24 00:01:26 Było około godziny dwudziestej trzeciej gdy oboje wyszli z restauracji, swoje progi mieszczcej o kilka minut pieszej wędrówki od ich hotelu. - W prawo, czy w lewo? - zapytał On. Oboje doskonale widzieli wielki, niebieski neon z napisem "Hotel" znajdujcy się po ich prawej stronie, a jednak? - W lewo - odpowiedziała Ona. Chwilę szli w milczeniu, cieszc się ze swej blisko?ci. W tej chwili dzieliło ich tylko kilka warstw bawełnianego materiału, na który składały się Jego koszula i marynarka oraz Jej długa, ciemno-czerwona sukienka, której brzegi ciepła majowa bryza delikatnie unosiła ku górze. Żółtawy Księżyc nie?miało ukazywał swoje czoło nad czarn lini niezmierzonego horyzontu. Na morskiej fali powoli tworzył się dywan jasnych promieni odbitego, księżycowego światła. Bez słowa skręcili w wsk uliczkę idc wzdłuż niewysokiego falochronu, wyznaczajcego odwieczn granicę dwóch żywiołów. Na całej ulicy nie było nikogo. Oboje wyra?nie słyszeli otacza-jc ich ciszę. Milczc szli wolnym krokiem przed siebie. Jego dłoń błdziła bez celu po przestrzeni odsłoniętej przez wycięcie sukienki. Jakby od niechcenia przesuwał koniuszek palca ?rodkiem Jej pleców, kręg za kręgiem, jakby chciał je policzyć. Gdyby choć raz skupił się na tym, co robi, już dawno by wiedział, ile ich jest, ale wła?nie skupienie to była ostatnia rzecz, jakiej mógłby teraz doko-nać. Ona nie pozostawała dłużna. Marynarka wcale jej nie przeszkadzała. Pominęła j, ce-lujc od razu na powierzchnię koszuli. Jej lekko szorstki materiał trochę j drażnił. Pocieszyła się szybko my?l, że już niedługo jej nie będzie? To, co innym zabierało kilka minut, Oni zrealizowali w prawie godzinę. Dochodziła północ, gdy stanęli razem przed drzwiami swojego pokoju. On wycignł, z dziwnie ciasnawej kieszeni spodni, klucz, z ładnie wygrawerowanym numerem "16". Wsunł go powoli w szczelinę zamka. Gdy ten wydał charakterystyczny d?więk, informujcy, że klucz już dalej nie wejdzie, On poczuł na swej szyi lekki podmuch. Gdyby nie otaczajce Go ?ciany, pomy?lałby, że to daje o sobie znać morska bryza. Czuły, gorcy dotyk Jej ust wyja?nił wszelkie wtpliwo?ci. Za każdym obrotem klucza w zamku pocałunek był coraz mocniejszy. Gdy miał nacisnć klamkę, odwrócił głowę. Ich usta złczyły się namiętnie, wpadli do pokoju połczeni ze sob. On za-palił ?wiatło, Ona zdecydowanym ruchem je zgasiła. Cignc Go za, coraz bardziej się rozwizujcy, krawat, zaprowadziła pod drzwi łazienki, za którymi zniknęła, zamknwszy mu je przed nosem. Gdy drzwi zamknęły się z trzaskiem, On stał przez chwilę, jakby w letargu. Wybudziwszy się z niego, podszedł do lodówki. Wyjwszy z niej butelkę dobrego szampana, poszedł do drugiego pokoju, w którym oprócz dwóch szafek nocnych i lampy, stało tylko ogromne, wysokie łóżko. Nagle za sob usłyszał huk. Gdy się obrócił, zobaczył J, z rozłożonymi ramionami, opierajc się ze zdecydowan min o drzwi. Nie miała już na sobie czerwonej sukienki. Nie miała nic ze swo-jego poprzedniego stroju. Ubrana była tylko w? Nieważne zreszt w co. Ważne, że nikt ich więcej nie widział, aż do pory obiadowej dnia następnego... Ona obudziła się pierwsza. Wpadajce przez okno słoneczne ?wiatło ogrzewało Jej plecy. Musiał być już bardzo pó?ny poranek, skoro taka ilo?ć promieni dostawała się do sypialni. Gorc powoli stawał się nie do zniesienia, nacignęła więc na plecy kołdrę, chronic w ten sposób ich nago?ć przed działaniem słońca. Przysunęła się do Niego. W tym momencie jasny promień o?wietlił Jego twarz, budzc Go prawie natychmiast. Dawało to Jej pewno?ć, że czułe pieszczoty zostan odwzajemnione. Leżeli tak obok siebie, przytuleni, głaszczc nawzajem swoje nagie ciała. On delikatnie muskał coraz to inne, starannie dobrane fragmenty Jej skóry. Z czasem jego dotyk stawał się coraz bardziej czuły. Patrzyli sobie nawzajem w oczy, głęboko, głębiej, zdawało im się, że widz w nich cały ?wiat. Długi, namiętny pocałunek połczył ich usta, wraz z nim połczyły się, na całej długo?ci, ich ciała. Głaszczca Jego łydki Jej stopa powędrowała w górę, wzdłuż tylniej czę?ci Jego nóg. On przytulił J mocniej, głaszczc Jej plecy mocno J pocałował. Jej zgięte kolano przesunęło się do przodu, przybliżajc tym samym Jej biodra do Niego. Jej ciało pragnęło być bliżej, jeszcze bliżej. On również uległ temu uczuciu, położył dłonie na Jej plecach, na wysoko?ci pasa, i przycignł j mocno do siebie. Całujc jej ramiona, zniżajc się powoli w kierunku piersi, przesunł biodra w górę. Dwa ciała stały się jednym, zdawało się nierozerwalnym. Ich wspólne, rytmiczne ruchy ?wietnie się zgrały z oralnymi pieszczotami, jakim On poddawał Jej dekolt. Jego język nie dotarł do biustu, zatrzymawszy się w pół drogi powędrował na ?rodek szyi. Było Jej naprawdę przyjemnie, bardzo przyjemnie, na tyle, że przestała nawet oczekiwać, kiedy Jego usta przesun się niżej. Ale On z tego nie zrezygnował. Po chwili, nie przerywajc coraz głębszych posunięć, zaczł całować jej biust, najpierw z boku, pó?niej pomiędzy piersiami, na razie starannie omijajc najczulsze miejsca. Ona czuła, wiedziała, że się z ni droczy. W pewien sposób była na niego nawet zła. Ale jakże ta zło?ć była przyjemna! Wreszcie Jego usta, a wraz z nimi i język, przesunęły się w okolice nabrzmiewajcego sutka. Na przemian ssał go delikatnie i muskał językiem, sprawiajc jej tym niewymown przyjemno?ć. Ona też nie pozostawała mu dłużna. Gładziła rękami jego ramiona, a jej język błdził po szyi i dołku przy obojczyku. Po chwili wspólnych pieszczot zaczęła ich zalewać fala gorca. Ich usta znów połczone były w długim pocałunku. Jego dłonie pie?ciły jej biust, obrysowywały palcami jego kontur, głaskały sutki. Ich ruchy stawały się coraz mocniejsze i szybsze... Ona położyła dłonie na jego po?ladkach... Zaczęła przycigać jego biodra przy każdym posunięciu... On znów lizał jej szyję, składajc na skórze lubieżne pocałunki... Złapał jej krgłe biodra, coraz szybciej wchodzc i wychodzc z jej wnętrza... Z każdym jego mocnym pchnięciem Ona czuła, jak zaczyna j zalewać rzeka rozkoszy. Jeszcze chwila... Kilka szybkich uderzeń... i... namiętny, głęboki pocałunek połczył ich spełnione, drżce ciała. Powoli wysunł się z niej, położył obok, delikatnie całujc przytulił i... po chwili oboje usnęli. no bo czemu nie.. usciski od starego erotomana |