Wpis który komentujesz: | Ojciec zadzwonił z propozycją, by wolny pokój w naszym mieszkaniu wynająć jego przyjaciółce na gabinet psychologiczny. Osłupiałem; trzeba by utrzymywać w mieszkaniu porządek, być cicho podczas seksu w ciągu dnia i usunąć niektóre nietypowe dekoracje oraz akcesoria. Podałem wygórowaną cenę, zamiast tłumaczyć to szczegółowo. Śmialiśmy się potem z Acherontem, że terapią mógłby być pobyt u nas - każdy po kilku dniach by stwierdził, że jednak on jest człowiekiem normalnym. Stanowimy ładną i interesującą galerię zboczeń. Czasem się dziwię, jak normalnie się z tym czuję. Nie bierzemy udziału w klubowym życiu "odmieńców", ale tu w domu stworzyliśmy sobie mikroświat, w którym czujemy się zwyczajnie i na miejscu ze wszystkim, co robimy. Bałagan jest w tej chwili straszny i zaczyna przekraczać nawet moje, bardzo rozciągliwe pod tym względem zdolności adaptacyjne. Obiecujemy sobie, że jak się skończy spis i sesja, to zrobimy Wielkie Sprzątanie. Na razie rozmyślam nad projektem plakatu i hasła na tę okazję, ku zmotywowaniu ludu pracującego. Zwyczaj przekształcania zwykłych wydarzeń w prywatne happeningi pozbawione widowni zadomowił się u nas na dobre. Największym problemem sprzątania jest zawsze nadmiar przedmiotów, które są całkowicie bezużyteczne i nie zawsze ładne, ale które szkoda wyrzucić ze względu na to, że mamy związane z nimi wspomnienia lub dlatego, że je wykonaliśmy własnoręcznie. Czasem udaje się handel wymienny, jak wtedy, gdy zamieniłem pieczołowocie uplecioną przez siebie z drutu siateczkę na niebieską perukę, która jest dziś moim ulubionym elementem przebieranek; siateczkę wzięła dziewczyna preferująca styl punk, która owinęła ją sobie wokół głowy i zasłoniła nią oczy. Doznałem radości, że moje "dzieło" się do czegoś przydało, jednak mało jest na świecie ludzi tak pomysłowych, by umieli znaleźć sensowne zastosowanie dla zalegających tu niepotrzebieństw, jak je nazywamy, dlatego perspektywa Wielkiego Sprzątania przeraża mnie w równym stopniu jak sesja. |
Inni coś od siebie: |
Nie można komentować |
To stwierdzili inni:
(pomarańczowym kolorem oznaczeni są użytkownicy nlog.org) |
jurand | 2002.05.31 19:27:08 ja nigdy nie moge nic wyrzucic, poniewaz wszystko moze sie przydac, wszystko z czym sie laczy itd... no nie ma jak :o) sun | 2002.05.28 17:16:27 ciekawy sposob na pozbycie sie niechcianej osoby:))) co do sprzatania.. troszke pozytywnego myslenia nie zaszkodzi...hihihih wesprzemy Cie duchowo:) ...aaaa te przedmioty bezuzyteczne ktorych zawsze zal wyrzucic- tez mam ich sporo:) najtrudniej mi wyzucic wszystkie listy, pocztowki... ile w nich wspomnien.. czesto je czytam... absurd | 2002.05.28 11:06:37 ja nie sprzatam ja usuwam a materialnym przyzwyczajeniom MUWMY NIE (noo hyba ze zaplacilo sie za nie duuzzzzoooo za duzooooooo - w moim przypadku plyty :) |