Wpis który komentujesz: | Wczoraj zagadana szlam sobie po chodniku i noga objechala mi z kraweznika. Zabolalo, ale dalo sie isc dalej. Rano obudzil mnie bol w stopie. Nie dalo sie stanac na niej. Ledwo co sie dowloklam do kuchni. W koncu postanowilam jednak dostac sie jakos do pracy. Nawet nie wiem gdzie w poblizu jest pogotowie, zreszta jak sie tam dostane? a do pracy mam tramwaj, na jedno by wyszlo, w koncu nie zarabiam na zycie praca fizyczna. Tylko tam sie zastanawiam... Jak, no jak, wyszla mi ta sztuka, ze pałętając sie po swiecie prawie trzydziesci lat, nie mam nikogo, do kogo moglabym tak po prostu i bez wyrzutow sumienia powiedziec "cos mi sie stalo, zawiez mnie na pogotowie" albo "zrob zakupy, bo ja nie dam rady"? No jak ja zyje, ze jestem zdana tylko na siebie? Normalnie takie mysli nie przyszlyby mi do glowy, daje sobie rade i nikogo nie potrzebuje. Smutno mi, smutno... |
Inni coś od siebie: |
Nie można komentować |
To stwierdzili inni:
(pomarańczowym kolorem oznaczeni są użytkownicy nlog.org) |
lavinia | 2002.07.12 19:20:54 Znam te mysli...... A najlepiej znam to codzienne: "daje sobie rade i nikogo nie potrzebuje....." Hm...do czasu, do czasu....... Bywa, ze i my - pozornie takie silne - jestesmy jak male dziewczynki...... Rzadko, bo rzadko, ale - jednak. Trzymaj sie!!!! pozdrawiam:-) I - zycze jak najmniej bolu.:-)) |