Wpis który komentujesz: | -------------------------------------------------------------------------------------------------------------- Osobnik niezakontraktowany przyszedł później i z miną pt. „samiec wrócił do jaskini” zjadł botwinkową czekającą w kuchni, po czym zasiadł przed telewizorem dzierżąc atrybut władzy dzisiejszego mężczyzny (czytaj: pilot od telewizora,0) w dłoni. Swoim zwyczajem przerzucał kanały zatrzymując się na każdym wystarczająca chwilę, żebym zainteresowała się programem po czym zmieniając na kolejny. Po wyczerpaniu wszystkich polskojęzycznych możliwości rozejrzał się i jego wzrok zatrzymał się na dużej plamie na wykładzinie. -Co się stało? – wyartykułował -och nic takiego – kłamałam jak z nut – zamierzałam podlać kwiaty i zostawiłam konewkę pod drzwiami łazienki, gdy poszłam zamieszać zupę, no i później drzwi zahaczyły o wylew konewki i się przewróciła – ufff... osobnik niezakontraktowany (nazwijmy Go w skrócie: ONK,0) zamrugał i wrócił do pieczołowitego skakania po kanałach z tą różnicą, że tym razem w odwrotnym kierunku. * * * A było po prostu tak, że wylała pralka. Wąż odpływowy wypadł z otworu i woda z całego prania znalazła się na podłodze. Podczas mieszania zupy zadzwonił telefon, to była mama, równocześnie z Jej słowem dzień dobry – zadzwonił dzwonek u drzwi. - czy u pani czasem nie leje się woda? – powiedział sąsiad z silnym tutejszym akcentem. Ten akcent to dla mnie rzecz nie do przeskoczenia. Nigdy nie będę mówiła z takim, więc nigdy nie będę „swoja”. - u mnie woda? – mówiłam ni to do sąsiada ni do słuchawki – ależ skąd? - niech pani sprawdzi – upierał się Weszłam do łazienki i znalazłam się w wodzie po kostki. Cholera, nigdy go nie ma gdy jest potrzebny – pomyślałam. * * * Zbieranie wody trwało dość długo. Niewielka jej część znalazła się na wykładzinie dywanowej w pokoju. Poszłam do sąsiada oszacować straty. Właśnie dzisiaj (o perfidio losu!,0) skończył malowanie. - nie mógł pan przełożyć tego malowania na przyszłą sobotę? - eeee w sobotę pracuję – nie poznał się na i tak kiepskim dowcipie. Woda zmoczyła kąty sześcianu pokoju. -panie sąsiedzie dogadamy się jakoś, poczekamy aż przeschnie i zobaczymy co będzie, bardzo przepraszam- zaczęłam tłumaczyć się dosyć mętnie, i myślałam oby jak najszybciej wyjść z tego mieszkania. Wyszłam. Botwinkowa była bardzo smaczna. -------------------------------------------------------------------------------------------------------------- |
Inni coś od siebie: |
Nie można komentować |
To stwierdzili inni:
(pomarańczowym kolorem oznaczeni są użytkownicy nlog.org) |
irish_coffe | 2002.08.12 14:54:46 lavinia opisz koniecznie :)))) lavinia | 2002.08.12 14:24:52 :-))) Pozdrawiam i zycze powodzenia:-) A botwinkową tez lubie:-) Z zalaniem sasiadow wodą z pralki mialam wieeeeksze przezycia.Natchnelas mnie i moze opisze:-))Zalania dokonalam bedac ze swoim kochaniem w uzyczonym nam przez zaprzyjaznionego kolege mieszkaniu ;-)) Jakies 8 lat temu:-))W sytuacji, ze tak powiem raczej intymnej:-)) Co ja wtedy przezylam!! Bbbbrrrrr....... (brrr...dot.zalania mieszkania a nie przezyc tych takich ....nnno!) |