| przypomina mi się pewna historia pani o imieniu Narcyza,
była tak wrażliwa na "chamstwo i prostactwo", że w końcu zakwitł jej w piersi narcyz i nic prócz żartów, uwaga sprośnych i obleśnych nie mogło jej pomóc. Nalewki z wesołych min nie pomagały, podpiwek śmieszności nie działał jedynie okropne sączące jadem swej obmierzłości dowcipy tak pieprzne że ludzie mdleli na wstępie takowego pomagały pani Narcyzie oddychać...
|