| Przeczytalam dzis jeden wpis na nlogu. Dziewczyna opisuje, ze szla przez osiedle i zobaczyla wyrostkow skaczacych po rusztowaniach. Pomyslala, sobie, ze - choc to nie jej sprawa - nie moze zrozumiec, dlaczego ludzie tak glupio narazaja zycie i - co staloby sie, gdyby ktorys spadl z wysokosci kilku pieter.....
Az mnie ciarki przeszly......
Ja bym do nich krzyknela, co pewnie by i tak nic nie dalo.....
Hmm....czy mialabym pozniej czyste sumienie, w razie co? Nie wiem.
Czy lepiej udawac, ze sie nie widzi? Ja nie umiem. Co innego jakies mniej ryzykowne zabawy, ale tu widze bezposrednie zagrozenie dla zycia.....
A sama mam synow....
Nie, nie pomyslalabym "nie moja sprawa"....
|