01:24 / 01.09.2002 link komentarz (0) | Jeszcze chyba nigdy nie czulam sie jak wtedy gdy czytam poezje Jonasza Kofty. I choc niektorzy twierdza ze nie jest to poezja wyokich lotow, to kocham ja. I kocham Jonasza za to ze byl i zostawil po sobie taki spadek. BOze jak ja chcialabym miec takiego przyjaciela. Takiego szalonego przyjaciela. Ktory nie dba o to w co sie ubierze, wrzuca na siebie byle co, wyglada jak lump, bierze walizeczke i idzie tworzyc....wraca do domu bez botow, i jest tak uroczo cudowny.
Wiem, że miłość jest udręką
Bo się wszystkiego od niej chce
Ja pragnę mało, malusieńko
A właściwie jeszcze mniej
Ździebełko ciepełka
W codziennych piekiełkach
W wyblakłym na szaro obłędzie
Różowa perełka, ździebełko ciepełka
Znów wiem, że jakoś to będzie
Gdy serce ukłuje przykrości igiełka
I biedne się czuje, niczyje
Ciepełka ździebełko
Ździebełko ciepełka
Wystarczy i ewszystko przemija
Ździebełko ciepełka
Diamencik ze szkiełka
Czułości kropelka na listku
Ciepełka ździebełko
Tkliwości światełko
W twych oczach wystarczy za wszystko
Nie chcę wichrów, burz, nawałnic
Uczuć, w których spalę się
Jesteśmy przecież łatwopalni
Dla mnie najważniejsze jest:
Ździebełka ciepełka...
Jonasz Kofta
|