14:29 / 28.10.2002 link komentarz (2) | stoję przed wieżą. piękną cudowną ogromną wieżą. sam jej widok mnie onieśmiela.
boję się spojrzeć w góre, żeby zobaczyć czy w ogole jest jej koniec, gdzies tam, w chmurach...
trzymam w ręku klucz, szukam bramy. nie ma, są drzwi, malutkie drzwi. trzymam w ręku klucz...
boję się. boję się sprawdzić czy ten klucz pasuje do tych drzwi. co będzie jeżeli okaże się, że nie pasuje?
za duże ryzyko. rozglądam się. nikogo nie ma. nikt nie patrzy. boję się...
uciekam, biegnę ile sił w nogach, przewracam się, wstaję, biegnę dalej, już nie mam sił, upadam...
leżę, ledwo co lapię oddech, leżę, nie mogę się ruszyć, boję się spojrzeć za siebie.
trzymam w ręku klucz... zakopię go, gdzieś głęboko, najgłębiej jak się da...
albo wyrzuce go przed siebie... w wysokiej skały, najwyższej, i nigdy go nie znajdę... zniknie na wieki...
. |