lissan_algaib // odwiedzony 25045 razy // [nlog_dog szablon nlog7 v01f beta] // n-log home
pokaż: ostatnie 20 | wszystkie z tego miesiąca! (0 sztuk) | wszystkie (63 sztuk)
14:39 / 08.11.2002
link
komentarz (1)
Odnoszę wrażenie, że moje notki są zbyt długie. Nie wiem, czy ktokolwiek jest w stanie przebrnąć przez mój słowotok. A to tylko jakiś malutki fragmencik. Cząstka. Często ledwie zaznaczam temat, mając nadzieję, że kiedyś, przy zdarzającej się okazji, w przypływie wolnego czasu, będę w stanie powrócić do urwanego wątku. Uzupełnić go. Nakreślić w szerszej perspektywie. Czasami zdarza się tak, że już po umieszczeniu wpisu, lęgną się we mnie nowe spostrzeżenia. Czytając retrospektywnie, z perspektywy zaledwie kilku dni, uświadamiam sobie istnienie innych aspektów, być może lepiej oddających rzeczywistość, bardziej przystających do konkretnej sytuacji.

Weźmy na przykład moje święte oburzenie na zarzut ordynarności. No cóż, gusta stanowią pewne kontinuum – od niewyrobionych po wyrobione. I całość sprawy zamyka się. Nie ma niczego obok tej linii. Nie istnieją w świecie gustów żadne inne przymiotniki (imiesłowy przymiotnikowe, o ile mnie pamięć nie zawodzi,0), chyba że mamy ochotę zbłąkać się do świata ulicznej potoczności lub eufemistycznej próżni. Ale jest to zamknięcie jednopunktowe, zawężające, spłycające.

I teraz potrzebuję miecza, ponieważ w tym miejscu rozwinął się sporych rozmiarów węzeł spraw i ich aspektów. Jak tylko bliżej zaczynam się mu przyglądać – rośnie; kiełkują nowe pędy. Nie zajmowałbym sobie tym głowy, gdyby nie fakt, że od długiego czasu penetruję te regiony ludzkiego postrzegania. A zarzut, choć śmieszny w swej pospieszności i emocjonalności, stał się katalizatorem potoku impulsów elektrycznych, pędzących między neuronami. Choć słowo potok nie odzwierciedla dokładnie stanu umysłu – to są rozlewiska, strumienie pędzące w najrozmaitszych kierunkach, często wbrew prawom fizyki. Pierwsza myśl wynika z ostatniej, ta z trzeciej, a druga błąka się gdzieś między szóstą, czwartą i piątą. Każda z nich zawiera w sobie dodatkowo płaszczyzny przyczyn i skutków. Zawęźlone trzęsawisko.

Patrząc na to z innej jeszcze perspektywy, przypomina to bezpardonowy wyścig, gdzie zapomniano o zasadach fair-play. Wszystkie chwyty dozwolone. Jedna myśl pędzi, inna upada, napotykając nieprzewidzianą barierę, następna podstawia nogę. Tratują się, boksują. Wiele z nich ginie bezgłośnie lub ledwo zaznaczając swą obecność.

Smaczku całości dodaje brak konieczności uporządkowania. Nikt mi za to oceny nie wystawi. Nikt mi za to nie zapłaci. Ktoś się może zamyśli. Ktoś wzruszy ramionami. Nie ma żadnego przymusu. Pozostaje jedynie czysta i niczym nie krępowana przyjemność przelewania myślotoku na elektroniczny papier. I to też można uczynić na rozmaite sposoby. Można poprzestać na kilku, zdawkowych słowach, ale można też napisać elaborat. I można również wszystko to, co pomiędzy. Można użyć pięknej polszczyzny; przynajmniej starać się. Albo poprzestać na słownictwie nieokrzesanym, wypranym ze wszelakich środków stylistycznych, ubogim w słowa. Można popełnić paranaukowy traktat, wstawić chodnikową nawijkę lub ulec pseudopoetyckiej egzaltacji...

... i już uruchomiony został mechanizm skojarzeń i dygresji – z wszystkimi drogami prowadzącymi do Rzymu, z celem uświęcającym środki, z wachlarzem spełnień seksualnych...

Ta sprawa domaga się uporządkowania. Dąży bym znalazł chwilę na schwytanie tych wszystkich ulotnych istot i poustawiał je, uszeregował, pozaznaczał, przypisał właściwe miejsca, połączył związkami przyczynowo-skutkowymi, skatalogował, wyciągnął wnioski... Dzisiaj i jutro czekają mnie 5-godzinne podróże. Za chwilę spiszę sobie wszystkie możliwe sprawy do przemyślenia. Wezmę kilka kartek lub notes i mknąc przez Polskę będę myślał, szeregował, ustawiał, wyciągał wnioski, etc.

Czy zrealizuję ten plan? Trudno powiedzieć. Zależy od okoliczności. Teraz zakończę, zaznaczając jedynie ogólne ramy, przedstawiając moje skłonności i wątpliwości. A jeżeli ktokolwiek dobrnął do tego miejsca, to ja Mu składam najszczersze gratulacje... :,0)