18:35 / 11.11.2002 link komentarz (2) | Całe szczęście mogłem sobie dziś wypocząć. Wstałem dopiero po 12. Większość czasu spędziłem w zupełnie niekonstruktywny sposób, jeżeli nie liczyć włączenia pralki i rozwieszenia prania. Nie mogłem się oderwać od Znachora, mimo że film ten widziałem już wielokrotnie. Szalenie sentymentalny, być może niektórzy powiedzieliby, że ckliwy... A jak ja zareagowałem? Jak baba się popłakałem! Zresztą, cała rodzinka się mocno wzruszyła. Co mi przyszło na stare lata...
Impreza w Nemo stanowiła zwieńczenie weekendowego balowania. Wcześniej spotkałem się z Redakcją pewnego portalu w Green Goose House. Omówiliśmy obecną sytuację, nakreśliliśmy plany na najbliższą przyszłość, po czym ja ogłosiłem swoją Wolę. Moje odejście zaskoczyło, zakłopotało, troszkę też podcięło skrzydła. Dadzą sobie radę. Ten nlog jest ostatnim miejscem sieciowej aktywności. Dojrzewałem do tej decyzji od około miesiąca. Moje odejście nie jest spowodowane samym środowiskiem i jego wadami. Kiedyś napisałem, że używanie etykietek może krępować, ale również może być swego rodzaju zatrzymaniem się, punktem samookreślenia się. To dwa przeciwstawne bieguny. Człowiek skrępowany etykietką, staje się jej narzędziem, niewolnikiem. Jednak przyjęcie jakiejś nazwy może oznaczać zupełną odwrotność – gdzie człowiek pozostaje suwerennym podmiotem, a etykietka to zaledwie kielnia w ręku murarza.
Na wiosnę tego roku oficjalnie przywdziałem szaty jednej z mrocznych ścieżek. Teraz nastał czas, aby je bez zbędnego żalu odrzucić i pójść dalej. Wiele powodów skłoniło mnie do podjęcia pierwszej z powyższych decyzji – niektóre z nich ogłosiłem publicznie, bądź w prywatnych rozmowach. Większość opatrzyłem jednak klauzulą „ściśle tajne” i zachowałem wyłącznie dla siebie. Przez te kilka miesięcy nauczyłem się sporo o ludzkiej naturze i zamiłowaniu do tkwienia w schematach, o sterowaniu wirtualną organizacją. Wiele przyczyn leży również u podłoża decyzji o odejściu. Przede wszystkim poczułem pierwsze oznaki skrępowania – a do tego nie chciałem dopuścić. Z założenia miał to być pewien etap, wytchnienie. Odejście było wpisane w całą tę działalność od samego początku.
Niektórym wydaje się, że poszukiwanie mitycznego Oświecenia, oznacza wejście na Górę. Często można się spotkać z takimi porównaniami. Ludzie, którzy je formułują, zapominają, że osiągnięcie wierzchołka, nie kończy Drogi. Z Góry trzeba zejść i pójść dalej. Być może zdobyć następną.
Nie urządzę żadnej hucpy, obędzie się bez fajerwerków. Nie potrzebuję stosować tanich sztuczek oczyszczających i utwierdzających w mniemaniu o słuszności podjętych decyzji.
Nie oceniam negatywnie środowiska. Myślę, że idea będzie się rozwijała bez większych zakłóceń. Ja się wycofuję. Nie ma sensu tracić czasu na tkwienie w strukturach, które już nic nie są w stanie mi zaoferować. Czas ruszyć po wyboistej ścieżce twardej rzeczywistości, bez spowalniających sztandarów. Dorosłem do tego, by z pełną świadomością i odpowiedzialnością eksplorować światy moich fascynacji.
|