12:17 / 13.11.2002 link komentarz (2) | Dzisiaj mialam bardzo ladny sen. Otoz snilo mi sie, ze spotkalam Mela Gibsona. Zupelnie juz nie pamietam, z jakiej okazji to sie stalo, no ale czy to wazne? W kazdym razie od samego poczatku, jak to ja, zaczelam z nim flirtowac. Mel, na moje szczescie, okazal sie do tego wprost wymarzonym materialem: na usmiech odpowiadal usmiechem, na komplement- komplementem, itp. Poza tym odczulam, ze w jakis sposob mnie adoruje. Niestety nie pamietam, co sie w miedzyczasie stalo oraz dlaczego znalazlam sie nagle pod stolem, a tuz obok mnie Mel. Chyba sie przed kims ukrywalismy. Wydaje mi sie, ze przed jego zona.
I tak bylismy sobie pod tym stolem. I mimo, iz do tej pory nic miedzy nami nie zaszlo, nawiazala sie taka niesamowita nic, jaka nawiazuje sie miedzy dwiema flirtujacymi osobami, taka niewidzialna wiez i zauroczenie.
Pamietam jeszcze, ze powiedzialam mu You're seducing me (tak, tak! Wszystko snilo mi sie po angielsku,0), a pozniej zaczelismy sie calowac.
Tu musze wtracic, ze zawsze, gdy mi sie snil ktos fajny, do niczego takiego nie dochodzilo. Wiec to pierwszy (lub jeden z pierwszych,0) snow, ktore sie dobrze koncza. :,0)
Dobrze powiedzialam- koncza, gdyz skonczyl sie zaraz, w najbardziej kluczowym momencie: kiedy Mel mial zadecydowac, czy wybiera swoja zone, czy mnie! ;-,0)
No i teraz nie wiem!
Reasumujac, sen byl strasznie fajny. Ojeeeeej.... ;,0)
|