Jose Rodriguez Montoya otarł piasek z policzka. Noc na plaży wyżłobiła głębokie krzemowe bruzdy w jego twarzy. Jose wszedł do morza. Stał z założonymi na plecach rękami. - Ja tego pejzażu nie zmienię - mamrotał w półsnie - ale i on mnie, kurwa, nie zmieni.