21:27 / 21.11.2002 link komentarz (0) | jest jednak totalnie beznadziejnie.
poczytalem o buddyzmie. w ogole to bardzo
ogolne sformulowanie "buddyzm" bo tyle jest
tych nurtow, ze sam sie w tym nie lapie, ale
wiem na pewno dwie rzeczy:
- sam prawdopodobnie nigdy nie bede w stanie zaadaptowac tego czy podobnego wyznania jako
wlasnego sposobu na zycie, co innego jakies
jego fragmenty - to owszem
- im na wyzszym poziomie duchowego "rozwoju"
sie ktos znajdzie, tym bardziej staje sie
istota ktora koncentruje sie na spolecznosci,
ludzkosci, ziemi, kosmosie, no i sobie, a tym
mniej na drugiej osobie.
odrzucenie "posiadania" i "przywiazania".
Coz bardzo to wszystko ladne ale rozmawialem tez
dzisiaj z j. ktora aktywnie praktykuje buddyzm i
wedlug niej na przyklad mezczyzni (choc kobiety
tez, ale rzadziej,0) wprost wykorzystuja to jako
rodzaj wymowki i zaslony dymnej dla zwyklej...
poligamii.
no bo przeciez nie mozna sie przywiazywac.
och do kurwy, jakie to jest dolujaco bez-na-dziej-ne.
it's like approaching a STOP sign on the side of the
road, you barely can see it, but as it gets closer
you know that there is no other option as stop.
or let off the brake and get killed
or turn the fuckin' car around |