22:51 / 23.11.2002 link komentarz (2) | Dzień nastrajał do spacerów. Tkwienie w zamkniętych pomieszczeniach utrudniało oddychanie. Po angielskim wybrałem się na króciutki spacer po Centrum. Miła pogoda – ciepło, delikatny wiaterek, wilgotno. Zaczynało kropić. Wstąpiłem do Empiku. Miała ukazać się nowa książka Andrzeja Pilipiuka - Weźmisz czarno kurę, kontynuacja przygód Jakuba Wędrowycza. Niestety jeszcze się nie ukazała, albo jeszcze nie zdążyli wyłożyć na półki. Znalazłem za nową książkę Anne Rice z cyklu Kronik Wampirzych - Pandorę. Zaczyna się obiecująco. Jutro wgłębię się w przygody kolejnej przedstawicielski tego niesamowitego rodu. Wątek wampirzy znowu wrócił na pierwsze miejsce wśród moich kulturowych penetracji. Wczoraj obejrzałem nowy film Johna Carpentera - Vampires: Los Muertos, sequel znanych szerzej Łowców wampirów (ang. Vampires ,0). I znowu Polacy się popisali pomysłowością – sequel ma w polskiej wersji dokładnie ten sam tytuł, co film bazowy. Nie będę dziś eksplorował wątku wampirycznego. Nie mam natchnienia do ułożenia tych kilku myśli w bardziej sensowną całość.
Dzisiaj oblewałem w wąskim gronie nowe mebelki. Co by się nie rozeschły. Było miło, choć krótko. Odprowadziwszy znajomych na przystanek, spotkałem dawno nie widzianą parę. Losy naszej znajomości są mocno skomplikowane. Sedno tkwi w tym, że są szczęśliwym małżeństwem. W sumie to chyba staliśmy dobre pół godziny na ulicy. Następnym razem spotkamy się w jakimś lokalu. Pogadaliśmy trochę, pośmialiśmy się. Trzeba mieć Pecha, żeby znalazłszy pracę po dwóch latach bezowocnych poszukiwań, zlikwidowali firmę... Nowe wytyczne z Berlina. Przynajmniej zdobył jakieś doświadczenie, wyszedł do ludzi. Najbardziej się zdziwiłem na wieść, że zapisał się na Aikido. Jest zadowolony. Skąd ja to znam...
|