16:28 / 03.12.2002 link komentarz (4) | Chyba jestem delikatnie pijany. Hmmm? A co najmniej solidnie podpity... Nie ma to jak impreza w biurze. Andrzejkowo-Barbórkowa. Dobrze, że żadnego Mikołaja w biurze nie ma, bo to już by była przesada... Choć dobra wszelakiego starczyłoby przynajmniej na jeszcze jedną sutą dżamprezę... Co za dużo, to niezdrowo, jak mawiają starożytni górale. Roboty wiela, to i na spotkania j.w. czasu nie staje. Wróżby zdarzyły się mimochodem. Z dwu ustawionych na stole świec spływał solidnie wosk. Z jednego spływu uformował się diaboł. Nawet rogi, ogon i widły miał skubaniutki. Widzieli go i ci bardziej i ci mniej zakolholizowani. Z drugą świecą był problem, w końcu ktoś się wypatrzył... siusiaka... Tak też czasami bywa... Kuśkę widziało już znacznie mniej osób.
Jestem stanowczo przejedzony. Z tym podpiciem to żart oczywiście. Po symbolicznej połówce lampki szampana i jeszcze mniejszej ilości koniaku trudno znaleźć się w stanie jakiegokolwiek upojenia. Może jestem dziwny jakiś, ale nie lubię pić w pracy. Nawet mała ilość alkoholu w organizmie w takiej sytuacji mnie drażni. A picie dzisiaj w ogóle było nienajlepszym pomysłem. Ból gardła się nasilił, rano ledwo wydawałem z siebie jakiekolwiek dźwięki. Doszła do tego głowa i ogólne rozbicie psychiczne i fizyczne. A teraz popijam sobie Liptona, słucham TATU i jest mi prawie dobrze. Prawie, bo smutno.
Dzisiaj raczej nie wybiorę się na trening. A jutrzejsza impreza też stoi pod znakiem zapytania. Muszę się naćpać witaminy C i położyć do łóżka. Nie chciałbym, aby ta infekcja rozwinęła się w to coś, czego doświadczyłem w październiku, gdy nie byłem w stanie podnieść się z podłogi podczas ataku kaszlu. Nie wiem, może się zdrzemnę, może poczytam Jakuba Wędrowycza. Albo zacznę odświeżać sobie informacje o języku polskim – gramatyce, składni, interpunkcji, środkach stylistycznych, stylizacjach. Wpadłem ostatnio na pomysł pisania nlogowego opowiadania. Warto by było popracować trochę nad – mimo starań – kulejącą polszczyzną.
|