14:43 / 10.06.2003 link komentarz (3) | Dzisiaj obudziłem się w nastroju "fuck the world". Chciałem poczytać tą jebaną filozofie ale nie mogłem. Po 5 minutach miałem ochotę coś rozjebać. To jest nierealne zapamiętać z 200 postaci z 200 teorii i dwa razy tyle jakiś pojęć. Szlag mie trafi. Pójdę na bezczelnego jak się uda to dobrze, jak nie to trudno. Nie mogłem wysiedzieć w domu. Poszedłem na nogach do centrum, do Europy, żadnych nowych ciekawych płyt. W ogóle to wchodząc do skate shopu lub czegoś w tym stylu, patrząc na ciuchy, chce mi się żygać. Żygam tym. Może coś ze mną nie tak ale widze po pierwsze ceny, po drugie co druga osobę na ulicy ubraną po "hip-hopowemu", i mie się odechciewa normalnie. Nie potrafie znaleźć tam niczego dla siebie. Potem przeszedłem niezły kawałek drogi do hurtowni Alimy, gdzie są isostary w puszkach po 1 zł za sztukę z terminem ważności kończącym się w połowie lipca. Tak więc zakupiłem zgrzewkę (24 puszki,0) i niosłem ją w rękach do domu (ok 30 minut drogi,0). Mogłem skorzystać z autobusu ale chciałem się wyładować. Fakt że ręce mie teraz napieprzają niemiłosiernie, ale czuje się w miare dobrze.
Oglądałem przed chwilą na tvp 1 jakis stary kabaret z Kowalewskim, Turkiem i innymi. Zapamiętałem dwa mistrzowskie fragmenty:
"pozdrowienia przesyłam kolegom, towarzyszom/ jedni niech piszą lepiej, inni niech lepiej nie piszą/"
"chociaż mikrofon jest rzeczą, temu nikt nie zaprzeczy/ kto mówi do mikrofonu, nie zawsze mówi do rzeczy/" ;,0) |