04:13 / 14.07.2001 link komentarz (10) | Jose Rodriguez Montoya leżał na trawniku tuż pod domem oznaczonym numerem 19 na ulicy nazwanej imieniem zapomnianego bohatera Juana Garcii Domingo Cisneros. Niewielka ulica na peryferiach Kadyksu. Leżał z wygiętymi rękami, z nogami rozrzuconymi niczym szmaciana lalka. Zakrwawiona koszula zadarła się aż pod szyję. Zrolowana czerwień zmieszana ze zdartą zielenią. W ustach Jose pękały bąble śliny. Pękały na południe, na wschód. Właściwie pękały na południowy wschód. Bo właśnie taki wiał delikatny wiatr od morza.Jose rzęził. Rzęził, bo z zazdrości wyskoczył z czwartego piętra kamienicy z numerem 19.
Juanita zdążyła już zbiec przeskakując po dwa, trzy drewniane schody. Juanita nie wiedziała, że Jose wyskoczył z zazdrości. Bo przecież tylko wszedł i od razu wyszedł. Między Buenos Diaz a ... No właśnie, czy powiedział jeszcze coś zanim otworzył okno?
-Jose !!! - wrzeszczała na trawniku Juanita - Jose, nie umieraj!!!!!
Między jednym bąblem a pęknięciem drugiego Jose napiął wszystkie swoje pozostałe siły: Juanito - szeptał - Juanito, nie zdechnę. Jestem zbyt leniwy by paść. |