23:23 / 15.07.2001 link komentarz (1) | A co do mojego tzw. toxycznego związku... Nawet nie wiem od czego miałabym zacząć. Najśmieszniejsze jest to, że ja sobie w 100% zdawałam sprawę z bólu jaki mi wyrządzał a mimo to - byłam z nim. Sprawiało mi frajde dawając mu szczęście. Tylko o tym myślałam. Ale ile można czekać na rewanż? Po ostrej kłótni w końcu zdawał sobie sprawę z niektórych rzeczy, na co też się naczekałam, bo człowiek bardzo rzadko się przyznawał do błędów, a de facto tak często je popełniał. A potem było tylko "Misiu-Pysiu" i... masło. Myślałam: "Yeessss, nareszcie zrozumiał, już będzie dobrze." Dupa. Jedynie złudzenia. Teraz chyba zmądrzałam (Jezu, Jay, TY???;,0),0) albo po prostu przejrzałam na oczy i POSTANOWIŁAM. Tym razem nie wracam do Niego. I nie wrócę. A Bóg jeden wie jak bardzo bym chciała...
|