02:25 / 09.08.2001 link komentarz (9) | Jose Rodriguez Montoya natknął się przy krawęzniku na dwa niewielkie anioły. Były młode, to widać na pierwszy rzut oka. Leżały skulone, zwinięte, skręcone. Leżały tak, bo były chore. Jose rozprostował im skrzydła, wygładził falbanki, delikatnym ruchem przyczesał loki. Potem z najwyższą precyzją próbował wyginać aureolki w równy, zdeterminowany tradycją, kształt. Już, już otwierał usta, by zapytać. Ale z krtani wydostało się jedynie: - Nic wam nie powiem, nic. Nic wam nie powiem, co stało się ze mną w zatoce.
|