03:25 / 17.07.2001 link komentarz (1) | Kiedy tu bylam po raz ostatni, nekal mnie jeszcze problem pana R. To wszystko dawno minelo z roznych przyczyn.
Niewazne.
Skonczyl mi sie rok szkolny. Zaczely sie cudowne wakacje. Cenzurka nie najlepsza (czyt. beznadziejna!!!,0), ale coz moge zrobic? No... chyba wziac sie do pracy w przyszlym roku.
Poczekajcie, ide cos zjesc.
Juz jestem. Boze! W tym domu nic nie ma. Zjadlam ciasteczko.
Dobrze. Zeby nie nudzic i nie namacic, zadam sobie konkretne pytanie:
Co zmienilo sie w moim zyciu???
Napiszmy to w punktach. Oto kategorie:
1. Dom
2. Szkola
3. Przyjaciele
4. Sztuka, kultura i inne takie
5. Milosc
Ad 1. Zmienilo sie po pierwsze to, ze chwilowo nie mieszkam u siebie. Nie dosc, ze w ogole nie mieszkam zupelnie u siebie, bo mieszkam u babci, to jeszcze na dodatek nie mieszkam u babci.
To akurat dobry pomysl, bo bylo ciasno, niewygodnie i troche mozna sie bylo zmeczyc i stracic nerwy. Niestety daleko mnie nie wywialo, bo do mieszkania obok- przez sciane. Ale zawsze jest jeden pokoj wiecej i troche tej niezaleznosci. Chociaz czujne oko Wielkiej Babci nadal mnie obserwuje... :,0),0),0) Ale to juz nie to samo.
Zawsze mam ten swoj kąt, swoje mieszkanko. A jest to... skromna kawalerka.
Ad 2. Szkola sie skonczyla. Na szczescie zdalam. :,0),0),0) Mialam byc nieklasyfikowana za frekwencje z geografii, ale facet okazal mi dobre serce i jeszcze sie zemsci w przyszlym roku. He, he. Poza tym narobilam sobie w szkole tykle zaleglosci, taka opinie, ze az mi glupio we wrzesniu bedzie wracac do mojego "kochanego" LO. Najgorsze mimo wszystko jest to, ze w tej szkole autentycznie nic mnie nie trzyma. Nie ma ani jednej rzeczy, dla ktorej bym chetnie tam siedziala. Niektorzy przynajmniej sa w szkole dla towarzystwa. A ja nawet z tego powodu nie mam ochoty tam chodzic. Moja klasa to balwany. Jest raptem kilka osob, z ktorymi sie dogaduje, ale przeciez zawsze mozna bylo isc z nimi na wagary, wiec to kolejna wymowka. Nauczyciele mnie nie znosza, klasa uwaza za idiotke. A najgorsze jest to, ze u nas wszyscy widza tylko oceny i wedlug nich oceniaja ludzi. A przeciez to takie glupie i przyziemne i naprawde nijak sie ma do inteligencji. Wiekszosc mojej klasy to frajerzy albo puste, plytkie "mariolki" w rozowych plastikowych ciuszkach i torebkach wielkosci kosmetyczki. Wszystkie totalnie jednakowe, ale "modne"!!! :->>>
Tak wiec do ludzi mnie w mojej szkole nie ciagnie. Innych powodow nie widze. Tak wiec wagary staly sie dla mnie szara codziennoscia, autentycznym nalogiem, z ktorego na koniec roku musialam zrezygnowac. I dobrze mi to zrobilo. Stwierdzilam, ze w szkole nie jest tak zle i odpuscilam sobie caly ostatni tydzien. :,0),0),0),0),0),0),0)
Ad 3. Z przyajciolmi tez roznie bywalo. Raz lepiej, raz gorzej. Na pewno moge z czystym sumieniem stwierdzic, ze moja przyjaciolka byla, jest i bedzie Ewelina. To jedyna osoba (procz Agaty, z ktora przyjaznie sie od lat,0), na ktora wiem, ze moge liczyc. Fakt, jest troszeczke naiwna zyciowo, popelnia wciaz te same bledy, nie potrafi zawsze wysnuwac wlasciwych wnioskow z tego, co jej sie przytrafia, ale... podjelam sie zadania: wyprowadze ja na ludzi. Zreszta, najwazniejsze jest to, ze ona ma dobre serce, jest oddana i wierna przyjaciolka. Do grobowej deski.
Tak tez myslalam o Gasku (to dziewczyna,0), ale... moze nie tyle przejechalam sie na niej, co doszlam do wniosku, ze ludzie inteligentni sa groznymi przeciwnikami. NIe zawsze specjalnie, ale tak juz jest. Ten, kto ma rozum, potrafi byc perfidny. To oczywiscie powiedziane jest w przenosni, ale to wielka prawda.
Kolejna moja friend to Ewa. Jak zlapiemy faze, to gada nam sie tak zajebiscie jak nigdy i nikomu. Niestety Ewa "frunie" z informacjami dalej i to jest przykre. Ale coz... Chyba nie mozna jej do konca ufac.
Witek. Jest jak najbardziej moim przyjacielem, a nawet bym rzekla: kumplem, bo przyjazn to cos wiecej. A to tylko kolega. Ale poniewaz on do tego inaczej podchodzi, bedzie o nim wiecej w punkcie ostatnim.
Ad 4. I tu Wam powiem, co nowego obejrzalam, co mnie zachwycilo, co polecam. Bedzie tez troche innych bzdur.
No wiec obejrzalam przede wszystkim "The Cube", ktory mnie normalnie rozwalil. Jest genialny i zajebisty i polecam go doslownie kazdemu. Ale, moim zdaniem, trzeba miec silne nerwy. To film, ktory mnie zestresowal na maksa i dlatego miedzy innymi wart jest obejrzenia. Film jest naprawde dobry, jesli wzbudza silne emocje. "The Cube" definitywnie do takich nalezy.
Bylam tez w kinie na czterech amerykanskich produkcjach (chociaz obiecywalam sobie totalne odamerykanizowanie,0) i powiem szczerze, ze nie polecam zadnej. Pierwsza to "Traffic". Hmm... Tematyka mnie w ogole nie interesowala, poza tym film mial byc na sile wartosciowy- nie wyszlo mu troche.
"13 dni". Typowy. Amerykanski. Stany w niebezpieczenstwie, ale madry pan prezydent uratuje ludzkosc- w tym przypadku przed, bodajze, trzecia wojna swiatowa. Glupota, ale film ogladalo sie ciekawie.
"Sila i honor". No, to bylo calkiem w porzadku. Swietna rola Roberta De Niro, ale nic poza tym, bo wątek- choc w miare gleboki- przedstawiony w typowo amerykanski, kiczowaty sposob. Łzawy, wzruszajacy i naiwny. Ale i tak chyba najlepszy.
"Proba sil" z Kim Basinger. Hmm... No, tez sie ogladalo calkiem fajnie. Film miewatpliwie trzymal w napieciu, ale niestety- motyw przerabiany tak czesto i tak dokladnie, ze zadnej nowosci na ekranie nie ujrzalam.
I ostatnio obejrzany "Human traffic". Kurcze!!! To bylo cos! To dopiero film. I absolutnie nie biore pod uwage tysiaca smiesznych scen i tekstow. Ten film autentycznie mial przeslanie. Byl genialny, wspanialy i... jesli ktos go jeszcze nie widzial, namawiam goraco- zwlaszcza w wersji oryginalnej (wsluchajcie sie w ten piekny, brytyjski akcent...,0)!!!! ;,0),0),0),0)
"Bridget Jones". Niezly, chociaz spodziewalam sie czegos wprost genialnego. Ale jego glowny plus to- znowu!!!- akcent oraz ta... "nieamerykanskosc".
Dobra, kawalek sztuki mamy za soba. A teraz swiat ksiazki.
Moi drodzy, na poczatku polecam "Wyznania gejszy"- cos tak magicznego, pieknego, niesamowitego, cudownego, nieziemskiego, z niepowtarzalnym klimatem jak nic na swiecie. To autentycznie najlepsza pozycja, jaka mialam okazje miec w swoich rekach. I po raz pierwszy brak mi slow, by wyrazic swoj zachwyt. Po prostu to powinna byc obowiazkowa lektura.
"Pismo nieswiete". Autorem jest Francuz o pseudonimie Cavanna. Pisze dlatego, iz naprawde warto zdobyc te ksiazke i poznac jej specyficzne, absurdalne, swietne i nie do podrobienia poczucie humoru. Chyle czola takze tym, ktorzy to przekladali, bo to istny majstersztyk. Momentami przypomina mi "Mikolajka". Tylko te teksty sa nieco bardziej ostre, dobitne i dla doroslych. ;,0),0) Wazna uwaga: jesli jestescie wierzacy, nawet sie za to nie bierzcie, bo ta ksiazka- mowiac bardzo delikatnie- parodiuje Biblie (stad tez tytul...,0). Ale jesli znajdzie sie jakis zainteresowany tytulem ateista, to... polecam!!! Nie wiem tylko, jak to znalezc. Ale... szukajcie, a znajdziecie... ;,0),0),0),0),0)
Ostatnia pozycja to "Alechemik". O Boze, co za kicz!!! NIe dosc, ze ksiazka przypomina swa zabijcza gruboscia raczej broszurke, to jeszcze w srodku nie ma zadnej wartosci i zadnego przeslania. O, przepraszam... Przeslanie jest, ale takie, ktore zostalo odkryte setki lat temu. Poza tym autor jest cholernie wierzacy i w swojej powiesci nie sugeruje sie niczym innym. Jest bardzo zamkniety, ma kiepskie porownania, a cale to jego "dzielo" nadaje sie do recytowania najwyzej w Radiu MARYJA. Bez obrazy dla radia. :,0),0),0) Tak wiec moje ostatnie slowo w tej sprawie brzmi: NIGDY TEGO NIE CZYTAJCIE albo ewentualnie czytajcie, zeby moc sie na ten temat wypowiedziec, bo swojego wroga trzeba znac. :,0),0),0)
I ostatnia sprawa, ktora nie wiem, do czego zaliczyc. To oddzielny dzial: POLITYKA. Otoz, moi kochani towarzysze, Wasza Kaczuszka stala sie partyjna. He, he. No, niezupelnie. Jak na razie (z racji wieku, stazu i doswiadczenia,0) zapisalam sie do jednej z funckjonujacych mlodziezowek: SML. To, jak sie domyslacie, Sojusz Mlodej Lewicy. Jestem tam najmlodsza, wiec momenatmi czuje sie obco, zwlaszcza, ze nie jestem- do tego stopnia, co cala reszta- zorientowana w temacie. No, ale mimo wszystko jest tam calkiem fajnie i tutaj buziaczki dla Modzela , ktory udziela sie w konkurencji: SMLD!! ;,0),0),0),0)
Ad 5. Wreszcie. A jestem juz taka zmeczona i tak mnie boli kregoslup, ze predzej umre niz napisze cos madrego. MOja szyja.... Kurcze, przydalby mi sie masaz. Jesli ktokolwiek z Was jest dobrym masazysta, bardzo prosze o szybki kontakt!!! ;,0),0),0)
Do rzeczy.
Zacznijmy od poczatku. Roch sie skonczyl. Nie z mojej winy ani nie z mojej checi. Po prostu zabraklo w naszej znajomosci tej iskierki z jego strony. A moze ta iskierka byla wczesniej, ale wygasla? Jejku, jak ja sobie pluje w brode. Naprawde... I do dzis, chociaz emocje juz dawno ostygly, wiem i zdania nie zmienie: Roch to genialny facet i ta, ktora bedzie go miala, bedzie najwieksza szczesciara. Ja nia bylam tylko przez chwile. Szkoda mi tylko, ze ta znajomosc urwala sie. Po czesci to hyba moja "zasluga", ale w sumie dlaczego to ja mialabym sie obwiniac? Chcialaybm jeszcze kiedys go zobaczyc, uslyszec, porozmawiac z nim.
To moze dziwne, ale pomimo iz nie odzywamy sie do siebie wcale, ja sie nie boje. Ja naprawde wierze, ze to stan przejsciowy. Nie mowie o zadnym zwiazku czy czyms takim. O zwyklej przyjazni raczej. Mysle, ze bedzie ona mozliwa. Zreszta, juz raz przemilczelismy kupe czasu, bylam pewna, ze to koniec... a tu prosze, przede mna bylo najciekawsze... :,0),0),0) Wazne, zeby nie zginal ten sentyment, ale faceci nie sa chyba az tak sentymentalni, zeby wspominac (i to z rozczuleniem,0) w zasadzie calkiem zwykla znajomosc. Bo dla niego chyba nie byla ona nadzwyczajna, chociaz... kto wie? Mysle, ze na pewno Roch mnie zapamieta. Nie mial w zyciu wiele dziewczyn, wiele przygod ani doswiadczen, wiec tym latwiejsze to zadanie. :,0),0) Ach, tak sobie tlumacz, glupiutka, naiwna Asiu. Bedzie Ci latwiej to przelknac (o fuck! No comment!,0). :,0),0),0),0),0),0),0),0) Only one person knows what I mean... ;,0),0),0),0) Don't you, sweetheart? ;->>>>>
Zeby latwiej zapomniec o niemozliwym, czyli Rochu, zaczelam sie glebiej zajmowac epizodami imprezowymi. Jednym z nich byl niejaki Krzys. Nitk specjalnie istotny w moim zyciu, aczkolwiek odkad go znam, to na niego lece. Absolutnie tylko fizycznie. Facet dziala na mnie jak jeszcze zaden na swiecie. Wielu bylo fajnych kolesi w moim krotkim zyciu- nie powiem. Ale zaden tak mnie nie podniecal. No, w kazdym razie zawsze mialam na niego ochote i wreszcie nadarzyla sie taka okazja- impreza. I chociaz Krzys byl w calowaniu technicznie dosc przecietny, to jego wyglad nadrobil straty. No i zapomnialo sie troche o Rochu.
Co poza tym? Ano moich przezyc zwiazanych z facetami doszukiwac sie nie bedziemy, bo takowych nie mialam. Tzn. przezycia byly, ale nie emocjonalne. Trafil sie jakis koles na imprezie, ktorego widzialam pierwszy raz na oczy. Teraz, jako geniusz informatyczny, pomaga mi przy sprzecie. Poza tym Witek. Moj kumpel.
Poznalam go przez IRCa, bo- bedac pewnego dnia w dolku psychicznym- stwierdzilam, ze pora kogos poznac i to z Lodzi. No i wlasnie poznalam Witka, z ktorym zakolegowalam sie praktycznie od razu, bo to czlowiek szalenie otwarty, wesoly i sympatyczny. Cieszylam sie jak dziecko, ze wreszcie mam prawdziwego kumpla: zero podtekstu erotycznego, zero czegokolwiek. A mimo to swietnie sie dogadujemy, lubimy sie i widujemy czesto. Wymarzona sprawa. Niestety przeliczylam sie z tym zerem i szybko wyszlo na jaw, ze kolega Witek sie we mnie zakochal. Wiec- szczerze powiedziawszy- mam niemaly problem, bo naprawde Witka lubie i nie chce go w zaden sposob zranic. Ach, zycie jest takie glupie... A (cytujac Rocha,0):Wiesz dlaczego wyginęły dinozaury? Bo kiedy ona chciała, to on nie chciał, a kiedy on chciał, to ona nie chciała. Trochę mi się nasza znajomość przy tym przypomina. . No i tu sie w pelni zgadzam. Ludzie sa jak dinozaury. Ciagle nie moga sie pogodzic, trafic na siebie, polaczyc sie wlasciwie. Kurczaczek... Life is cruel i full of zasadzkas. Niestety.
No i, prosze panstwa, dobrnelam szczesliwie do konca tego loga. Padam ze zmeczenia, ale czuje, ze spelnilam dobry uczynek. Wreszcie sie pojawilam, wyzylam literacko i wyspowiadalam z grzechow. Teraz mam szerszy dostep do internetu, wiec bede tu czesciej.
Buzka duzaaaaaaaa.
Pa, pa, pa.
Bye, bye (dzis z rozpedu zegnam sie z angielska,0)... ;,0),0),0)
Duckie
|