17:45 / 11.08.2001 link komentarz (9) | Jose Rodriguez Montoya leżał na wznak. 2 Słoca Znad Kadyksu operowały na tyle niezależnie, że pozbawiły Jose jego własnego, związanego z nim przez całe życie, cienia. Jose obserwował jak po jego lewej ręce maszerują mrówki. Godnie, nieśpiesznie, jedna za drugą, pełne uległości w stosunku do losu, ale i dumne ze swojego pracowitego życia. Mrówki delikatnie łaskotały Jose znajdując drogę w chaszczach jego zarośniętego ciała. Każda z nich dźwigała olbrzymie jajo.
- Yhym - skonstatował Jose leniwie i niezbyt odkrywczo - Ległem na drodze Wielkiej Przeprowadzki Królowej.
A potem, po chwili, po kilku minutach Jose Rodriguez Montoya wzniósł się na wyżyny intelektualne, na sam szczyt, jedyny szczyt, który był mu dostępny po takiej porcji wina, które spożył ubiegłej nocy. Jose miał świadomość, że to nie szczyt a wzgórek właściwie. No więc wzniósł się na ten wzgórek i wciąż patrząc na mrówki powiedział: - Nikomu nie ułatwiam życia. |