keb // odwiedzony 65049 razy // [gas_werk szablon nlog7 v01f beta] // n-log home
pokaż: ostatnie 20 | wszystkie z tego miesiąca! (0 sztuk) | wszystkie (219 sztuk)
17:44 / 21.12.2003
link
komentarz (4)
Impreza w byłym "Endeq", udana, może trochę zbyt szalona. Pod koniec dostałem takiego ataku chrypy, że z trudem wypowiadałem słowa (z drugiej strony nie ma to jak brzmieć naprawdę hardkorowo i szorstko,0). Mistrzowskie dialogi w drodze powrotnej, głównie o tym co się działo. Prym wiódł Lech:

- Spotkałem dwie znajome panny, jedna to ta w bluzce z "dziurami", nawet ładna, a ta druga taka sobie, brzydsza.
- Z którąś tańczyłeś dość długo...
- Noo... właśnie ta z którą tańczyłem mi się niezbyt podobała.

Ubaw spory, zwłaszcza że towarzystwo jeszcze pod wpływem. Miło z ich strony, że tym razem o mnie nie zapomnieli i raczyli poinformować, że wracamy. Na ostatniej imprezie w "77" każdy rozszedł się do domu i po jakimś czasie okazało się, że z całej ekipy zostałem tylko ja. Wracałem na Sikornik sam, nad ranem, w strasznym deszczu. No ale jak widać reprymendy poskutkowały i wczoraj nie zachowali się już tak nieładnie. Pod całodobowym spotkaliśmy jakiegoś starszego typa, który po kilku zamienionych z nami zdaniach zaczął nakreślać nasze portrety psychologiczne. Knapek to dobry i prawilny ziom (tłumacząc na nasze,0), Małka ściąga panienki z Internetu, Lechu to zdaje się świr... a mnie czegoś brakuje.
Zasygnalizowałem gościowi, że ma zadatki na psychologa. Słysząc to oznajmił z dumą: "jestem psychologiem".
Zżulały psycholog stojący w środku nocy pod monopolowym. Ciekawe.

Dziś niedziela, która mija mi w dość nieciekawy sposób, tzn. zadręczam się myślami, że jest trochę wolnego czasu i można by coś zrobić, a jednocześnie nie wiadomo, co. Wypracowanie? Historia? Zdjęcia? Cholera wie. Może wszystkiego po trochu? I tak niczego nie skończę za pierwszym podejściem. Właśnie to mnie zniechęca. Perspektywa szybkiego załatwienia sprawy stanowiłaby idealną motywację, tak siedzę i myślę niczym Beata Kozidrak, ewentualnie siedzę i piszę, jak teraz. Coś mnie trafiło po tej imprezie i wróciwszy do domu włączyłem PIH'a. I tak sobie, z pewnymi przerwami, słucham aż do teraz, w międzyczasie byłem wytrzeć płytę z kurzu (na stojaku leżała na samej górze i zebrała się spora warstwa,0). Dobra płyta, za to jak niedoceniona.
Jeszcze ojciec jak mnie potraktował. Kazał rano podobno kupić opłatki, z tym że ja prawie spałem, gdy o tym mówił i nie kupiłem. Potem się pyta, czy mam, mówię, że nie... bo nawet nie wiedziałem.
"No to w tym roku nie będziemy się dzielić opłatkiem. Możemy zmienić tradycję".
Co za problem iść jeszcze raz. Chociażby dla mnie.
Ech.
Jutro będzie lepiej.