21:20 / 18.02.2004 link komentarz (6) | Goniliśmy dzisiaj psa z Emro. Właściwie nie był to pościg, po prostu próbowaliśmy go złapać za obrożę, a on ciągle wiał, gdy tylko podchodzliliśmy - odwracał momentalnie głowę i robił krok lub dwa w tył. Taki skubaniec. A wszystko dlatego, że akurat przechodziliśmy obok i właścicielka (której zwierzę uciekło,0) myślała, że uda nam się go chwycić, bo pies nas nie zna, więc potraktuje jak zwykłych przechodniów i nie nawieje. A jednak, nie doceniała go. Długo stawiał opór, potem zaczął nawet szczekać, aż się zaczaiłem i skutecznie, od tyłu, złapałem za tą cholerną obrożę. Ha, medal proszę. Za efekt, jak i wytrwałość, bo cała ekipa z która szliśmy dawno zwątpiła i nawet nie została podziwiać zmagań, czy dopingować. Czekali na wiosce. Tak sobie teraz myślę, co to za przyjemność mieć psa, który ucieka i trzeba go łapać. Nie rozumiem.
|