16:32 / 13.06.2004 link komentarz (3) | Dziś wpadła do mieszkania mucha. Gruba, wielka, potężna [jak na muchy] mucha. Byłem dla niej miły. Próbowała wylecieć ale ciągle trafiała w zamknięte okno za żaluzje. Chciałem jej pomóc, przyjazną ręką spychałem ją ku wolnej przestrzeni - nie chciała skorzystać. Moje nerwy zostały wystawione na ciężka próbę. Swoim buczeniem bzyczeniem i lataniem mi nad głową wywołała we mnie furię ale nadal się kontrolowałem. Kąpałem się i wpadła do łazienki, nie chciała wylecieć. Powiedziałem: koniec. 10 minut machałem ręcznikiem po łazience i cudem niczego nie zbiłem. W końcu trafiłem ją. Przydeptałem i polała się krew. Ręcznik mam caly zakurzony od łazienkowcyh zakarków i sumieni brudne. Bo jednka jest mi jej żal. takie mam dobre serce.
Mecz zaczął się ciekawie a ja do teatru.
Pjona. |