23:49 / 06.07.2004 link komentarz (6) | Nie tak miało to wyglądać. Nasza serdeczna koleżanka zapowiedziała urodzinowy melanż z flaszką i grupą znajomych, tymczasem w umówionym miejscu zjawiła się jedynie jej wysłanniczka, która po wręczeniu nam butelki z trunkiem znikła w niewyjaśnionych okolicznościach. Solenizantki ani widzieliśmy. Cóż, wypadało wypić za jej zdrowie, ale tak samemu? Smutno. Nie zdążyła? Nie chciała nas zobaczyć? Porozmawiać? Dziwne. Spotkanie zaproponowała sama. Wódkę również. Nie zrobiliśmy nic, co mogłoby ją zniechęcić. A jednak nie było nam dane melanżować tego wieczora wspólnie. Dzisiaj wyjeżdża, więc następnej okazji pewnie prędko nie będzie. Trudno. Przynajmniej chłopaki nie zawodzą.
W Katowicach rozmawiałem z Basem, artystą, którego wnikliwi obserwatorzy śląskiej sceny kojarzyć powinni, chociaż trudno uznać tą postać za hip-hopową. "Polski rastaman", jak sam się kiedyś przedstawił: dready do ramion, gandzia, reggae i Jah. Bardzo otwarty, pokojowy i, co przy okazji wywiadów najważniejsze, rozmowny. Efekt w najbliższym Ślizgu. Oby na dwie strony :)
Narzekaliśmy kiedyś z Emro na PKM, czas i na PKS. Jechałem na egzamin do Rybnika, przyszedłem 5 minut wcześniej, żeby przypadkiem nie uciekł, i co się okazało? Kierowcy ani nie przyszło do głowy, żeby się zatrzymać. Nawet nie zwolnił! Ma przystanek, stoją ludzie, a ten jedzie dalej. Jakim prawem? Pozostał mi następny, pół godziny czekania, następne pół jazdy, na 9:00 miałem egzamin, a o tej godzinie wysiadałem z PKS'u, nawet nie wiedząc, gdzie się znajduje i w którą stronę iść. Zanim zapytałem o drogę, odnalazłem ulicę, budynek uniwersytetu i właściwą salę minęło dobre 15 minut. Miałem szczęście, że jeszcze nie pisali.
Wakacje wchodzą w decydującą fazę. Cele? Wyjechać, wypocząć, wyciszyć się, nagrać płytę... i przeżyć coś niezapomnianego. Nie wiem jeszcze, co to będzie, ale wiem, że będzie niezapomniane. Zobaczycie.
|