03:10 / 20.07.2004 link komentarz (4) | Wśród kilku ogromnych walizek, potykając się o zabawki tej parszywej, rozwrzeszczanej i jednocześnie słodkiej do bólu sześcioletniej gnidy wcisnęła mi do reki prezent. Starą koperte wypchaną pieniędzmi i sukienkę. Czarną. Stojąc przed lustrem doszłam do wniosku ze na te nibywazne urodziny dostalam sukienkę na pogrzeb. Tak, ten prezent zapamietam na pewno. Mówila coś jeszcze o lekarzach, badaniach, chwile pozniej wsiadła w taksówke na lotnisko i poleciała do Oslo. Kolejny raz cieszyłam się że nie lecę z nią.
Mój chrzesny z kolei przypomniał sobie o mnie po raz pierwszy od komunii. Też miło. Już widze jutro te sztuczne usmiechy. Zjem tort i chyba wyżygam się płacząc w łazience. Mama z tego wszystkiego zdecydowała że impreza rodzinna odbedzie się jutro.
Wybrałam sie do kerfura po świeczki na tort...tych małych nie było, a wśród cyfr brakowało właśnie ósemki. Stojąc po cholernego szampana w kolejce zagryzałam wargi powstrzymując się od płaczu.
Mama powiedziała mi dziś że im bardziej się stara tym gorzej dzieje się między nami. Tata mówi że z piatku na sobote pijemy rakije.
Mój anioł stróż gdzieś spierdolił. Mógłby tylko zostawić kartke na lodówce gdzie, za ile i czy w ogóle wróci.
(2 min później) własnie zrobiłam dziurę w moim ulubionym swetrze kurwajegojebanamać. |