nie hcce mi sie pisac nawet, szacunek dla tych co przyszli (a bylo ich malo), niestety sprawy dzwiekowe okazaly sie nie do ogarniecia i rapowalem sobie sam dla siebie, jakbym nawinal chuj dupa cycki to i tak nikt by nie uslyszal. co innego kwestia przyzipowania i poprzewijania z bitnikiem and kru i kaszankierem aka 3 piwa, skotlowania jakichs drzew i pokiwania sie do kozackich riddimow i nie gorszych stepow i drumow, bo to jest "zawsze spoko". ruffsoundz chyba sobie przynajmniej zwroty odbili, szacunek ze musieli siedziec tam do 6 hyhy, o jakiejs 2 ja mialem sie zaczac znowu krztusic do mikrofonu jak podeszla Andzia i mowi zawijamy chlopaku (Andzia byla niepijacym kierowca), no i jakas szama, piwo ktorego nie wypilem i tyle. a rano cente podklepal jakies funkowe biciwo, a wlasnie dzis nad ranem dostalem olsnienia i mam mega pomysl na kawalek solo, patent po prostu, wiec moze cos popisze, chociaz ten tydzien stoi pod znakiem prób na za tydzien (damn).
poki co phi life cypher is in da house, musze pyknac poszukac otwartego sklepu spozywczego.
|