23:18 / 29.07.2004 link komentarz (0) | Jest po pierwszej. Przed północą był 27 lipca. Moje urodziny. Skończyłam kilka godzin temu 20 lat. Matko święta. 20 lat.
Zaczynam kolejną dekadę. Nigdy nie sądziłam, że z takim właśnie spokojem, a nawet z obojętnością. Tyle, że dość optymistycznie się czuję. Zaczyna się kolejny etap życia. Zmienia się pierwsza cyferka w moim wieku. Przez kolejne 10 lat będzie mi towarzyszyć.
He, he. Do niedawna myślałam, że starsi faceci nie lecą już na mój wiek, bo najbardziej rozchwytywane są, przez złaknionych wrażeń trzydziesto- i czterdziestolatków, urocze "sweet sixteen". Ale i ja zostałam dziś nazwana Słodką Dwudziestką. Proszę, proszę. Jak miło.
Urodziny, choć bez szczególnego świętowania (w sensie imprezowym) minęły mi bardzo milutko. Razem z Wojtkiem, jeszcze moim. Byliśmy w kinie na "Żonach ze Stepford" (dość zabawny, acz ciekawy i przyjemny film - w kinie byliśmy sami, więc głośno komentowaliśmy i się śmialiśmy). Po filmie poszliśmy do restauracji greckiej, gdzie zdecydowanie najlepiej smakowała tradycyjna i charakterystyczna Retsina. Niesamowity smaczek... :-)
A teraz siedzę w domu i kontempluję pewną kiełkującą znajomość: ciekawe co się z niej wykluje? Hmmm... Jestem bardzo, bardzo ciekawa. Zapowiada się dość intrygująco! :-)))
|