02:01 / 12.08.2004 link komentarz (2) | Znów czuję powietrze. Z rana wyskoczyłem z braderem i tatem na grzyby. Jakoś niespecjalnie tym zajarany, ale ot tak odświeżyć umysł.
Zajeżdzamy do lasu. Ledwie mój czarny but dotknął runa leśnego, a tu spod drzewka śmieje się do mnie prawdziwek gigant.
Tato, chodź mam grzyba, ale duży!
Mój życiodawca, pamięta raczej dni kiedy znajdywałem muchomory, czy też chodziłem po lesie z głową w chmurach, a tu, dziwne co?
Nie minęła minuta a tu patrze - cztery piętnastocentymetrowe kapelusznki obok siebie.
- Osz, ja pierdole - powiedział tata
Łał, jak to możliwe?
No i mijały kolejne minuty, a ja działałem chyba pod namaszczeniem Boga Grzybów.
Chodźcie, mam cztery, mam pięć, mam siedem. Byli zaskoczeni.
Brązowiutkie czapki wręcz wysypywały się z koszyka.
Zajarałem się tym. Chyba wezmę atlas, i nauczę się nazw tych grzybów, bo rozróżniam tylko te elementarne.
Teraz jest popołudnie. W planach mam wyjście na basen z Afrodite, i nawiedzenie Anetity.
Na wieczór zaś Wisełka-Real, i sos z dzisiejszych leśnych okazów.
siiiah!
|