02:59 / 20.08.2004 link komentarz (2) | Wczoraj do mojego pokoju zawital pan Ciem. Jako, ze wszystkie znajome mi pajeczyny zarowno w moim pokoju, jak i w innych pomieszczeniach mieszkania, byly opuszczone, badz ktos je zlikwidowal, tak pana Ciema zostawilem w spokoju. W koncu nie byl zbyt agresywny (no moze tylko w napadzie szalu wczoraj wieczorem ugryzl mnie w noge), nie halasowal za bardzo i zachowywal sie w miare kulturalnie. Na noc nawet poszedl spac. I spal tak cala noc i przez wieksza czesc dnia na meblach, nieopodal telewizora. Pozniej postanowil przemiescic sie na zaslone. I pewnie nadal by tam sobie spal, gdyby w oczy nie rzucil mi sie pan Pająk, ktory to powrocil do swej do niedawna opuszczonej pajeczyny. Pan Pająk najprawdopodobniej jest tym przedstawicielem swojego gatunku, ktorego kilkanascie dni temu dokarmilem 3 drazniacymi mnie muchami, ktore najpierw zlapalem, nastepnie ogluszylem, a finalnie umiescilem w pajeczynie. Wracajac jednak do tematu pana Ciema, to jego historia potoczyla sie dzis wieczor nieco drastycznie. Na widok pana Pająka postanowilem stracic pana Ciema z zaslony (kapciem brutalnie go tak kapciem potraktowalem), a nastepnie chwytajac owada przez warstwe ochronna (jednorazowa chusteczke higieniczna, ktorej marki w chwili obecnej nie pamietam), postanowilem umiescic go w pajeczynie. Pan Ciem jednak mocno zakleszczyl sie swymi nozkami i nie chcial odczepic sie od chusteczki. Musialem odrobine nim potrzasnac, ale wreszcie udalo mi sie przykleic go do sieci. Na reakcje pana Pająka nie trzeba bylo dlugo czekac. Z zainteresowaniem obserwowalem nastepujacy bieg wydarzen. Pan Pająk robil pierwsze podchody do walecznego pana Ciema, ktory oczywiscie nie poddawal sie bez walki. Miotal sie i szamotal, co w warunkach naturalnych prawdopodobnie uratowaloby mu zycie. Stracil jakas warstwe skrzydel - nie znam sie na owadach, ale wiem, ze pozniej mogl juz tylko wymachiwac bezskutecznie skrzydelkami, gdyz uszkodzone narzady nie pozwolily mu uniesc sie w powietrze. Zapewne w srodowisku naturalnym ow nieszczesliwy pan Ciem ucieklby jak najdalej by sie tylko dalo od swego osmionogiego przesladowcy, a jego skrzydla z czasem zregenerowalyby swa budowe. W tym wypadku jednak uniemozliwilem to do niedawna latajacemu owadowi. Poniewaz nadal szalenczo miotal sie po podlodze musialem dodatkowo ogluszyc go kilkoma uderzeniami kapcia. Ponownie umiescilem pechowca w pajeczej sieci. Tym razem jednak pan Pająk postanowil nie atakowac od razu. Przez jakies 10 minut obserwowalem calkowity bezruch. Wtem pan Pająk niespodziewanie sie poruszyl. Zrobil kilka pajeczych krokow i ponownie zamarl w bezruchu. Przez kolejne minuty nic sie nie dzialo. Po dluzszej chwili nastal wreszcie moment, kiedy to pan Pająk przystapil do intensywnej pracy nad odbudowa sieci. Przy okazji podczepial pana Ciema nowymi nitkami i podciagal go coraz wyzej i blizej swego schronienia (pomiedzy zamknietymi drzwiami szafy i pierwsza pulka). Przez nastepne minuty mozna bylo zaobserwowac jak pan Ciem zaczyna obrastac w pajeczyne i najprawdopodobniej przechodzi pierwsza faze "flaczenia". W chwili obecnej dokarmiany przeze mnie pan Pająk spoczywa dosc blisko swej ofiary, jak gdyby pilnowal, czy aby napewno wszystko jest w porzadku. Nie zainteresowal sie nawet duzo mniejszym Ciemem, a takze malym komarem, ktore to rowniez dzis wieczor, a dokladniej zaraz po doroslym osobniku panu Ciemie, wyladowaly w jego pulapce (oczywiscie dzieki mojej ingerencji w sily przyrody). Mysle, ze do rana juz nic ciekawego nie wydarzy sie w tym jakze fascynujacym owadzim teatrzyku. Przebieg spozywania pana Ciema przez jego oprawce zapewne rozpocznie sie nie wczesniej niz rano (choc moge sie mylic - w koncu o pajakach niestety niewiele wiem), wiec na nastepna relacje bedzie trzeba po prostu poczekac, az wydazy sie cos wartego poswiecenia uwagi i opisania na forum publicznym. Pajecze wydarzenia relacjonowal dla Panstwa Sszark "Arachnid" Płonący. |