2lazy2die // odwiedzony 574064 razy // [xtc_warp szablon nlog7 v01f beta] // n-log home
pokaż: ostatnie 20 | wszystkie z tego miesiąca! (0 sztuk) | wszystkie (1313 sztuk)
01:39 / 30.09.2004
link
komentarz (12)
Biała koszula jeszcze się nie wyprasowała po krótkiej, szarpanej nocy. Zmięta, przyklejona wydawała się mniej przytulna niż była w rzeczywistości. Jose Rodriguez Montoya przecierał oczy bez blasku, właściwie je przywracał do blasku; prawda jest taka, że próbował je wybłyszczyć. Zawsze to robił tuż po zmartwychwstaniu.
Otrzepał usta. Palcem wytrzepał usta. Delikatnie, już z zaczątkiem błysku, wodził po poranku na plaży w Kadyksie.
Zakołysało pytanie, bo czujna Maria Luiza O Twarzy Dziecka Ramirez czujnie czekała w La Paz. Zakołysało: - Jose, dlaczego nie pójdziesz z tej plaży precz.
- Mario - szepnął - Mario - odetchnął, gdy zakołysał jej dźwięk - Mario, a jak opuszczę tę plaże, to gdzie jest następny piach?


.