21:44 / 12.10.2004 link komentarz (8) | Pierdolone MPK. Najpierw wystalem sie jak chuj na weselu ponad pol godziny na wietrze. Przejechaly dwie 17 - tki, ze trzy 2 - ki, dwie 20 - tki, a 6, 7 czy 24 ni chuja. No byla jedna 24, ale zajebana po brzegi, wiec zrezygnowalem. Tylko sie wymarzlem. Nastepnie ruszylem spacerem 3 przystanki co chwile poprawiajac chujowe sluchawki wypadajace z uszu. Ok, wkurwiony juz niezle, ale dobra. Do Krzyska dodzwonic sie nie moglem, a skoro skonczylem wczesniej robote, to moglem go odwiedzic. Jesli jednak nie odbieral telefonu, to pewnie byl na uczelni, a mnie nie chcialo sie dralowac ot tak i sprawdzac, czy jest, czy go nie ma. Wsiadlem w najblizsze 24, przejechalem kilka przystankow i kurwa jego mac te chuje z MPK postanowily mnie spisac. Nie pomogly hasla, czarowanie z "to byl chyba ten bilet" (to by moglo zadzialac, gdybym mial przy sobie stos biletow jak kiedys, a dzis mialem ich zaledwie z 5). No coz... przyszla i na mnie kolej akurat wtedy, kiedy nie mam ani grosza. Jesli zarobie cale 120 zl na ulotkach, to po odliczeniu kosztow dojazdu, paru butelek coli na te kilka dni i ewentualnej zaplaty w biurze MPK zostanie mi jakies 5 zl. Niezla wyplata, jak za 24 godziny pracy + 12 godzin dojazdow. Krotko mowiac pierdole, jade jutro napisac odwolanie, zem bezrobotny i na chleb mnie nie stac, a co dopiero na bilety MPK. Zobaczymy, moze sie polituja, a jesli nie, to niech spierdalaja. |