16:15 / 15.10.2004 link komentarz (0) | było ciężko. Te 5 dni dały mi tak w dupe, że ciężko mi się teraz nawet siedzi. W sumie to przecież moja wina, od powrtotu z Bałkanów wszystko olałem. Przestałem ćwiczyć, biegać, dobrze się odżywiać tylko alkohol. I teraz to wszystko ze mnie wyszło. Zadyszki, osłabienia, omdlenia, teraz jak jest 5 st na plus to ja już marznę w niebogłosy. Kurwa co się ze mną stało. Najgorsze były noce, bo zamiast zasnąć, ja miałem tysiąc spraw na głowie. W sumie to przed wyjazdem pożarłem się z ojcem jego słowa to "spiedlaj z tego domu nie chce Cię widzieć" i dlatego cały czas myślałme jak to będzie jak wróćę, co powiedzieć, jak znów zacząć wszystko od nowa, a w końcu jak przeprosić. To na końcu chyba jest zawsze najgorsze. W końcu wróciłem, ale ochoty na rozmowy to ja nie mam. Drugą sprawą jest to, że byłem trochę samolubny przez te parę dni bo.... za nikim nie tęskniłem. W końcu znów robiłem to co lubie, biegałem, skakałem, czołgałem(choć tego nie lubie) i na to nie miałem ochoty. Kiedyś myślałem, że jak się nie tęskni to jest oznaka TWARDOŚCI, ale tak nie jest...
W sumie to znalazłem się na końcu świata a o mnie pamiętali Ci któzy wcale nie są mi naljbliżsi, ale fajnie było chociaż od nich dostać jakiegoś sms, telefonik który podnosił i dodawał sił, to było miłe i dzięki Wam za to. A od reszty NIC, no może jakiś tam sms, z pytaniem kiedy wracam, bo nie wie jak sobie weekend zaplanować. Kurwa przecież jak nie wymagam, by ktoś sobie w życiu przeze mnie przeszkadzał. Jak ma na coś ochotę to niech to robi....
Teraz dwa tygodnie przerwy, regeneracji sił, elektrolitów i soli mineralnych i zacznie się najgorsze.
tylko jak tu się z rodziną dogadać???????? |