Nabralem paskudnego zwyczaju nie odbierania telefonow. Zwlaszcza kiedy podejrzewam, ze dzwoni ktos w jakiejs nieprzyjemnej sprawie, w sprawie jakiegos mojego zobowiazania.
Dlatego prawie nigdy nie odbieram telefonu rano. Niech sobie dzwoni. Jak komus z domownikow przeszkadza, ze dzwoni, niech odbierze, albo niech sam przykryje telefon poduszka. Mnie nie ma.
W tym roku mi sie tak zrobilo. Chyba zaczynam nienawidzic pracy. Tak to juz jest, kiedy w karierze nastepuje kilkumiesieczna stagnacja. Zeby czerpac radosc z pracy trzeba piac sie w gore, albo chociaz robic cos ciekawego, czym by sie potem mozna bylo pochwalic. A tu nic. Te same bzdury miesiac za miesiacem. Wyrobnicza praca. No ale czego sie nie robi dla pieniedzy.
Tyle, ze w pracy nie zalezy mi tylko na pieniadzach. Gdyby tak bylo, to sprzedalbym sie do jakiegos biura consultingowego albo innej nudnej firmy. Dla mnie praca musi byc fascynujaca, chociaz i tak nie bedzie sednem zycia. Czytajac moje poprzednie wpisy mozna sie domyslec, co w moim zyciu jest sednem, ale jako ze pare wpisow temu napisalem, ze juz nie bede poruszal tej tematyki, wiec ja tu pomine ;,0)