17:06 / 03.12.2004 link komentarz (2) | "Cichy morderca z saperką w lewej dłoni"
Tak właśnie się czułem wczoraj o zmroku... Ruszyłem aleją przed siebie, brakowało tylko gęstej młgy do całkowitego klimatu niczym z filmów grozy. Na wszelki wypadek wziąłem ze sobą latarkę - siekiery nie znalazłem. Ludzie chodzili w grupach, chyba nie czuli się źle. Oparłem skurzoną, pełną pajęczyn saperkę o drzewo - nie chciałem już przeginać... Nagle pojawiła się osoba, na słuchawkach głośna muzyka, w jednej chwili wyprostowała się, zjechała mnie wzrokiem. Wtedy pomyślałem "nie daruję" chwyciłem za trzonek saperki i zrobiłem wieli zamach i!!!! Nie nie, to tak nie było. Spokojnie przeczekałem aż ta osoba przejdzie. Przecież nie chciałem nikogo wystraszyć...
Parę minut wcześniej zadzwonił tel. ja już umyty, w pogłębiającym się w relaxie i bezwładzie czekałem na godzinę 00:00. Przez słuchawkę usłyszałem: "Potrzebuję Twojej pomocy, zakopałem się, weź saperkę, siekierę i wyjdź tam, gdzie leżą przejechani policjanci - ktoś przyjedzie po ciebie".
Jadąc na miejsce spotaknia rozważałem dwie możliwości: albo nas zabiją albo zawiną auto [śmiech]
Dojechaliśmy... pustkowie, ciemność, błoto, ślisko. To takie miejsce, do którego mężyczna zaprasza kobietę, gdy nie mogą u niej albo u niego, bądź spotyka ją na poboczu i wjeżdżają do lasu...
Wyciągając auto nie ochlapałem się, ani nie upadłem na pysk. Saperka się nie przydała w przeciwieństwie do latarki. Jak wynikło z późniejszej rozmowy z obecną tam osobą dużo ludzi tam przyjeżdża (kubki po napojach mcdonaldowych były dowodem). Ja zaproponowałem, żeby zainteresowani napisali petycje do Urzędu Miasta, aby w tym miejscu zrobili asfaltową drogę...
Nie wiem jak im, ale mnie się nie udał wieczór...
znikam...
hoopla w błoto!
|