08:08 / 31.12.2004 link komentarz (2) | - Na litość boską zrób z tym coś dziewczyno! – zajęczała paniusia z naprzeciwka.
- No ale co? - młoda matka zaszlochała bezradnie.
Dość tego! Pomyślałam, wstając z miejsca. Podeszłam do dziewczyny i położyłam na jej ramieniu rękę. Wstrząsnęła się, lękliwie spoglądając w moją stronę. Drugą dłonią ostrożnie pogładziłam skraj zawiniątka, które kurczowo przyciskała do siebie. Nasze spojrzenia musiały się spotkać. Wrzask dziecka jakby osłabł nieco. W jej oczach coś zapytało. W moich takie samo „coś” odpowiedziało pozytywnie. Poczułam nagle jak ta sponiewierana i zastraszona istota otwiera się. Po ułamku sekundy, gościłam w samym środku jej samiczej duszy, ona zagościła w mojej. Widziałam, a raczej czułam jak długo gromadzone napięcia na raz przemieniają się w radość. Chyba nie możliwą do wypowiedzenia. Coś tutaj zaszło ważnego, jakby jakiś mały cud, nie tylko duchowy, bo jej szare oczy nagle zaczęły błyszczeć i nawet skóra jakby jej pojaśniała i zmiękła.
|