12:34 / 10.01.2005 link komentarz (0) | Pocieszyłam ją jak umiałam, że to na pewno nie jest białaczka, że prawdopodobieństo stwierdzenia tej strasznej choroby akurat u jej dziecka wynosi zaledwie jeden do pięciu tysięcy. Na pewno to nic poważnego, po prostu dziecko jest niedożywione, dlatego takie blade i osłabione. Jeżeli chłopczyk ma mononukleozę co jest dziesięć razy bardziej prawdopodobne, to przy prawidłowym odżywianiu szybko wyjdzie z tego. Poradziłam jej, żeby lepiej pomyślała o sobie, zamiast gryźć się chorobą dziecka. Tłumaczyłam, że zamartwianie zaprowadzi ją do nikąd. Jeśli chce dziecku pomóc niech sama zacznie brać witaminy, bo niedługo dostanie szkorbutu, albo nawet jakiejś beri-beri? Dałam jej wszystkie witaminy jakie miałam w torebce. Szczęście, że zawsze mam listek Multiwitaminy w torebce. Kto to widział żeby do takiego stanu się doprowadzić? Co ma być to przecież i tak będzie, poradzić na chorobę sama nic nie poradzi, żeby nie wiem jak płakała i rwała włosy na głowie. O siebie zaś zadbać może, choćby po to by dość pokarmu mieć dla dziecka. |