14:13 / 23.01.2005 link komentarz (5) | WROCŁAW
Dużo sie działo.Napisze od pauz:
-Iza (jeszcze na moim osiedlu) mowi ze ma niepodbitą legitymacje.No to cool,trzeba bedzie kupic jej normalny.Ale za co?Kupimy i bedziemy zbierac od ludzi.Moze uzbieramy na powrotny.
-na szczescie były bilety weekendowe,za 50zł
-podróż w miare dobra.Ludzi sporo.Kupilam sobie kawe z Wars'a :)
-Wrocław.Było szaro,zimno,deszczowo,wietrznie.No to na przystanek,pytac sie o droge.
-Babcia nam tłumaczy: skrecicie w lewo (pokazuje prawo),potuptacie na Arkadki (i tupta sobie w miejscu:P).No to potuptałysmy na Arkadki.Po drodze jakis pan do nas: czesc! jakby nas znał..
-cóż za różnorodne bilety MPK! Podchodzę do kiosku i mowie:poproszę bilet tramwajowy na linię 6 i 7;nie jesteśmy stąd. LOOL,bilet na linię hehe..
-w tramwaju."Iza skasuj bilet" "Nie wiem jak!" "ja tez nie wiem.Przepraszam jak tu sie kasuje bilet?"
I taki chłopcczyk mi pokazał.Bo te kasowniki dziwne były.Pozniej chłopczyk ten do mnie: widze ze sie pani zna na rzeczy.Ubiera sie pani w CroppTown. MIałam siatke,wiec bylo widac:P i ciągnie dalej: ja tez sie tam ubieram,mam nawet kurtke z Croppa.Lubi pani Sistars? Wysiadając,podziękował nam za umilenie podrózy hehe.Był w owym środku transportu pan,po 30 na pewno,lizał balonika i wył: łeeeyyyhyhyłuuuaauuu.Chory.Wysiadamy na zajezdni.
-na zajezdni wsiadłysmy do autobusu,ale okazało sie ze jedzie gdzie indziej,wiec Iza wysiada.Troche pozno,przytrzasnelo jej reke drzwiami: prosze otworzyc! my jednak wysiadamy!
-Pani tłumaczy nam jak dojść: no to jest tam.A Iza: mozemy przejsc przez park? Pani: No....ja bym przeszła obok telewizji i tam skręcila. Zrobiłysmy tak,jakby zrobiła pani,robiąc MAKSYMALNIE duze kółko.Bo jak sie okazało pozniej,wystarczyło przejsc przez park.
-buty przebrałam na ławce w parku.Pozniej kawa w jakiejś ładnej kawiarni,wszyscy do nas per pani :) burżuazyjnie
-rozmowa..hm..niewiele bede pisać,bo nie chce zapeszczac.Poszło niezle.Nie skompromitowałam sie z angielskim.Dawałam sobie rade.2facetow+1kobieta na mnie,ale odpierałam ataki itp.Pytali o kolczyka,tego w brwi(bo mógłby wpaść do drinka:P),pytali o wszystko heh..Poczekamy zobaczymy.
-Po rozmowie rozpoczelysmy poszukiwania knajpy.Na rynku bylo cudnie.Wszystko slicznie oswietlone..mmmniami..Szukamy tak knajpy,i nic.Same restauracje i w ogole.W koncu na cos trafilysmy.Dziwne,bo ja nie zauwazylam zadnej knajpy w piwnicach,wsystko na wierzu heh.Nie tak jak u nas.Był to PUB,elegancki,z fajną kelnerką/barmanką.Kupilysmy po jednym piwie (juz wtedy na niewiele nas bylo stac).Siedzialysmy o tym 1 piwie ze 3 godziny:P Jadlysmy nawet bułki i popijalysmy browarem.
Pytam barmanki czy są papierosy.Odpowiada ze są.Pytam: w jakiej cenie? Ona: w normalniej.Nie mamy zestawów z zapałkami za dychę. TAka fajna:)
-wracać pora.Panowie na nas gwiżdza."Iza,wprowadzamy sie tu.Tu mamy wieksze powodzenie".Serio:P Nie ściemniam z tym powodzeniem.
-ludzie sie na nas dziwnie patrzyli,i dziwne ze prawie wszyscy.Smierdziało od nas chyba,Krakowem śmierdziało.
-w Makdonaldzie siedziałysmy juz tylko,miałysmy jednego cukierka i jabłko."Ale bym se pogrzebała w nosie" "Ja nie" "W domu nigdy nie dłubiesz w nosie?" Iza :P
-droga powrotna cool.Same w przedziale,wagon dla palących,w miare ciepło.Walczylam ze zmęczeniem.Mialysmy spac po 10 zminut i sie zmieniac w pilnowaniu.Izka spała najwiecej:P ja męczyłam Newsweeka (dobry numer,bez kitu).
-koniec wyprawy.Było cudownie.
Jak juz wrociłam do domku,mamusia obdarowała mnie kartonem CHIŃSKICH PAPIEROSÓW.Bez kitu..Dobre są :P i mają te chińskie literki :P
|